George Russell nie zgadza się z sędziami. Karę nazywa "surową"

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: George Russell
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: George Russell

George Russell otrzymał 5 s kary za uderzenie Sergio Pereza na pierwszym okrążeniu GP Austrii. Brytyjczyk nie zgadza się jednak z decyzją sędziów. - Nie miałem gdzie uciec - stwierdził Russell, który uważa, że znajdował się w sytuacji bez wyjścia.

W tym artykule dowiesz się o:

George Russell i Sergio Perez stoczyli walkę o czwarte miejsce na pierwszym okrążeniu GP Austrii. Meksykanin zdecydował się na ostry ruch, co doprowadziło do kontaktu na wyjściu z czwartego zakrętu. W efekcie kolizji reprezentant Red Bull Racing wypadł z toru przy sporej prędkości i zniszczył bolid w pułapce żwirowej.

Incydentem Russell-Perez zajęli się sędziowie, którzy uznali, że Meksykanin znajdował się przed rywalem w momencie kontaktu i obarczyli Brytyjczyka winą za kolizję. W efekcie kierowca Mercedesa otrzymał 5 s kary. 24-latek w późniejszej rozmowie ze Sky Sports przyznał, że decyzja stewardów jest "surowa".

- Obejrzałem powtórki tego zajścia i myślę, że to dość surowy werdykt. Ścigasz się zaraz po starcie, samochody są z każdej strony. Sergio wykonał odważny ruch próbując wyprzedzić mnie po zewnętrznej. Oczywiście, robił to już wcześniej. W sobotę wyprzedził w ten sposób Bottasa, ale w tej sytuacji Valtteri musiał pojechać wzdłuż samego krawężnika. Też próbowałem to zrobić - bronił się Russell.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

- Miałem przed sobą Carlosa Sainza i tak naprawdę nie miałem gdzie uciec. Przepraszam, że w ten sposób zakończyłem wyścig Sergio, ale wydaje mi się, że miał więcej miejsca na zewnątrz. Robiłem wszystko, co mogłem, aby uniknąć kontaktu. W pewnym momencie zdałem sobie jednak sprawę, że kolizja jest nieunikniona - dodał kierowca Mercedesa.

Zdaniem Russella, kierowca podejmujący próbę ataku po zewnętrznej musi się liczyć z tym, że dojdzie do kontaktu. - Jest ryzyko, ale jest też nagroda. Sergio miał w zeszłym roku kontakt z Norrisem w podobnej sytuacji, miał też szczęście z Bottasem w sobotę - ocenił Brytyjczyk.

Jednak Meksykanin inaczej ocenił zajście z pierwszego okrążenia. Zdaniem Pereza, Russell stracił kontrolę nad bolidem w feralnym zakręcie, co doprowadziło do kontaktu. - Byłem już wyraźnie z przodu. Od George'a zależało, czy utrzyma swój samochód. Najwidoczniej nie był w stanie tego zrobić - powiedział kierowca Red Bull Racing.

- Nie mogłem zrobić nic więcej. Zostawiłem Russellowi dość miejsca. Sam jechałem blisko żwiru, aby uniknąć kontaktu i mieć pewność, że George będzie miał przestrzeń do jazdy. Jak na standardy jazdy George'a, jestem zaskoczony jego manewrem. To bardzo rozczarowujące - podsumował Perez.

Czytaj także:
"Byłem przerażony". Dramat lidera Ferrari wisiał w powietrzu
Koszmarny wypadek w wyścigu z Kubicą. Samochód pofrunął w powietrze

Komentarze (0)