Lewis Hamilton od roku 2020 jest wielkim orędownikiem ruchu Black Lives Matter. Po tym jak w USA doszło do zabójstwa George'a Floyda, kierowca Mercedesa zaczął działać w kierunku walki z rasizmem i wykluczenia czarnoskórych. To właśnie Hamilton namówił swoją ekipę, by na dwa sezony przemalowała bolidy na czarno. Zmotywował też F1 do zainicjowania kampanii "We Race As One", której celem jest promowanie tolerancji.
37-latek założył też Komisję Hamiltona, czyli specjalną organizację, której zadaniem jest badać przyczyny wykluczenia czarnoskórych w motorsporcie. Ufundowała ona stypendia dla osób ze środowisk wykluczonych, które mają zachęcać przedstawicieli mniejszości m.in. do podejmowania studiów na kierunkach ścisłych.
Mimo licznych działań Hamiltona, w F1 nadal dochodzi do przejawów rasizmu. Podczas ostatniego GP Austrii część fanów była atakowana ze względu na kolor skóry czy płeć. - Robię, co mogę, aby to zmienić. Nie wiem, co jeszcze mam wymyślić. Naszym obowiązkiem jest zrobienie czegoś - powiedział siedmiokrotny mistrz świata przed GP Francji, cytowany przez gpfans.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Krychowiak zakpił z... samego siebie. Co za słowa!
- Nie tylko my musimy działać. Nie tylko nasza dyscyplina musi coś robić. Również ludzie ze świata mediów, którzy przyjeżdżają na wyścigi i je relacjonują, mają potężną moc. Musimy działać, tak aby mieć pewność, że idziemy we właściwym kierunku. Formuła 1 musi robić więcej - dodał Hamilton.
Brytyjczyk zdradził, że stworzył tzw. kartę różnorodności, która miałaby zobowiązać F1 do walki z nietolerancją i pomocy czarnoskórym. - Jesteśmy blisko wprowadzenia tego, ale wciąż jest jeden zespół, który się temu sprzeciwia. Cieszę się jednak, że są inne ekipy, które są gotowe zrobić krok naprzód - wyjawił Hamilton.
Dziennikarze chcieli uzyskać od Hamiltona informację o nazwie zespołu, który ma blokować jego inicjatywę. 37-latek nie zdradził jednak szczegółów. - To nie byłoby właściwe. Z jakiegoś powodu nie chcę tego poprzeć - dodał.
Już po GP Austrii, gdy mówiono o atakach na kibiców, Hamilton użył mocnych słów pod adresem F1. Brytyjczyk uznał, że kampania "We Race As One" jest tylko pustym sloganem, a królowa motorsportu nie działa w sposób wystarczający, aby zwalczać rasizm i nietolerancję. W czwartek 37-latek podtrzymał swoje słowa.
- Nie powinniśmy jednak mówić, że to problem F1, bo to problem nas wszystkich. Nie powinniśmy wzmacniać tych, którzy dokonują jakichkolwiek dyskryminacji. Formuła 1 powinna robić więcej, bo "We Race As One" to tylko deklaracja. Jednak każdy zespół, każda firma może robić więcej. Przecież ta dyscyplina ma tysiące partnerów - ocenił były mistrz świata.
- Piłka nożna zrobiła wiele pozytywnych rzeczy w tych kwestiach. Głosili pewne hasła przed meczami, zajęli jasne stanowisko. My też musimy. Im bardziej będziemy wytaczać kierunek ludziom, tym chętniej oni będą nim podążać - podsumował Hamilton.
Czytaj także:
Plotki ws. Roberta Kubicy potwierdzone! Świetna wiadomość dla fanów F1
Alfa Romeo bliska wyboru składu. Szef ekipy zachwycony kierowcą