Ferrari broni swojej strategii. Tak tłumaczy porażkę w GP Węgier

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mattia Binotto (po lewej) i Laurent Mekies
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mattia Binotto (po lewej) i Laurent Mekies

Ferrari przegrało GP Węgier głównie za sprawą strategii. Po wyścigu Mattia Binotto bronił jednak podjętych decyzji. Zdaniem Włocha, warunki na Hungaroringu zmieniły się na tyle, że bolid Ferrari nie był najszybszą maszyną na torze.

Charles Leclerc objął prowadzenie w GP Węgier po kilkunastu okrążeniach, po tym jak wyprzedził George'a Russella. Jednak podczas drugiego pit-stopu Monakijczyk otrzymał twarde opony, które w niedzielne popołudnie spisywały się fatalnie na Hungaroringu. To wykorzystał Max Verstappen, który z łatwością rozprawił się z kierowcą Ferrari.

Słabe tempo Leclerca sprawiło, że 24-latek został wezwany na kolejny pit-stop, podczas którego otrzymał opony z miękkiej mieszanki. W efekcie kierowca Ferrari dojechał do mety na szóstej pozycji, choć przed weekendem wskazywano go na głównego faworyta GP Węgier.

Strategii Ferrari po wyścigu próbował bronić Mattia Binotto. - Zanim dojdziemy do tego, dlaczego postawiliśmy na twarde opony, to musimy powiedzieć, że nasz bolid nie działał zgodnie z oczekiwaniami. Nie osiągnęliśmy prędkości, na jaką liczyliśmy bazując na piątkowych treningach - powiedział szef Ferrari w rozmowie z "The Race".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis nowej gwiazdy Barcy. Tak się przywitał z fanami

- Warunki na torze były inne niż podczas piątkowych symulacji. Było dużo chłodniej, ale też nasza prędkość była niewystarczająca i to niezależnie od opon z jakich korzystaliśmy w danej chwili - dodał Binotto.

Zanim Leclerc otrzymał twarde opony, skorzystali z nich m.in. kierowcy Alpine i było widać, że wspomniana mieszanka nie działa dobrze. - Nasza symulacja wskazywała na to, że trzeba będzie kilku okrążeń, by rozgrzać to ogumienie. Przez 10-11 "kółek" miały być wolniejsze od pośredniej mieszanki, ale potem miały wrócić do życia. Przejazd Charlesa na tych oponach miał liczyć 30 okrążeń - przeanalizował szef Ferrari.

- Założyliśmy twarde opony, bo chcieliśmy kontrolować pozycję Charlesa względem Maxa. To ogumienie w ogóle nie działało. Wiem, że inne ekipy też miały z nim problem. My opieraliśmy się na swoich danych. Nie powinniśmy się przyglądać strategii, ale temu dlaczego bolid nie był tak dobry jak w piątek - dodał Binotto.

W piątek na Hungaroringu panowały wysokie temperatury, dodatkowo tor został nagumowany wskutek przejazdów bolidów F1 i innych serii. Natomiast przez sporą część soboty i w nocy z soboty na niedzielę pod Budapesztem lało, co zmyło naniesioną wcześniej gumę z asfaltu. Do tego wyścig rozgrywany był w niższych temperaturach. To wszystko mogło wpłynąć na zachowanie bolidu Ferrari.

Czytaj także:
Mick Schumacher pożegna się z Ferrari? Kusząca propozycja dla Niemca
Rosjanin krytykuje Europejczyków. "Sport powinien łączyć ludzi"

Źródło artykułu: