Ferrari nie miało szans na wygraną? Takie jest stanowisko szefa ekipy

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Ferrari jest powszechnie krytykowane ze strategię obraną w GP Węgier. Zdaniem ekspertów, źle dobrana taktyka kosztowała Charlesa Leclerca utratę zwycięstwa. Jednak szef zespołu widzi sprawę inaczej.

Charles Leclerc po kilkunastu okrążeniach znalazł się na czele GP Węgier, gdy w końcu uporał się z Georgem Russellem. Tyle że radość kierowcy Ferrari i jego fanów nie trwała długo. Monakijczyk otrzymał podczas drugiego pit-stop twarde opony, które w niedzielne popołudnie spisywały się fatalnie na Hungaroringu. W efekcie dojechał do mety dopiero jako szósty.

Na podium nie obejrzeliśmy też drugiego z kierowców Ferrari. Carlos Sainz również prezentował słabe tempo w drugiej fazie wyścigu i został sklasyfikowany na czwartej pozycji.

Szef Ferrari po wyścigu bronił strategów zespołu, ale równocześnie przyznał się do błędnej taktyki w przypadku Leclerca. Mattia Binotto podkreślił jednak, że 24-latek i tak nie miał szans na wygraną w GP Węgier. - Nie sądzę, abyśmy byli w stanie wygrać przy odpowiedniej strategii - powiedział Binotto, cytowany przez motorsport.com.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

- Brakowało nam prędkości i tempa. Dlatego nie zakładam, że byliśmy w stanie wygrać ten wyścig. Nie znam jednak powodu, dla którego nasze tempo tak spadło w porównaniu do treningów. Po raz pierwszy w tym sezonie, a za nami już trzynaście wyścigów, nie byliśmy w stanie walczyć o zwycięstwo. Musimy się temu przyjrzeć, aby to lepiej zrozumieć - dodał szef Ferrari.

Fatalna postawa Ferrari na Węgrzech sprawiła, że Max Verstappen znajduje się na prostej drodze po tytuł mistrzowski. Holender ma już 80 punktów przewagi nad Charlesem Leclercem. Równocześnie Red Bull Racing ucieka włoskiej ekipie w klasyfikacji konstruktorów. Obie ekipy dzieli 97 punktów.

- Jeśli popatrzymy na tempo z piątkowych treningów, to powinniśmy sięgnąć po łatwy dublet. Tymczasem w niedzielę męczyliśmy się na każdym okrążeniu. Kompletnie nie mieliśmy balansu. Nie mogłem jechać na limicie i nawet nie jestem zaskoczony, że skończyłem jako czwarty, bo odczucia odnośnie bolidu były kiepskie - ocenił Sainz.

Hiszpan zwrócił uwagę, że zastosował niemal identyczną strategię jak Lewis Hamilton. Brytyjczyk finiszował jako drugi, choć startował z siódmej lokaty. - Wystarczy porównać nasze tempo na miękkich oponach. W piątek byliśmy szybsi niż w niedzielę. Do tego wcześniej zjechaliśmy na pit-stop, bo szybko zużyłem przednie opony. Musimy to przeanalizować i zastanowić się, dlaczego temperatury tak mocno na nas wpłynęły - podsumował kierowca Ferrari.

Czytaj także:
Skandal w F1. Max Verstappen jest oburzony
Polecą głowy w Ferrari? Gorące lato w Maranello

Komentarze (0)