Sporo działo się po starcie GP Belgii. Sprawcą zamieszania okazał się Sergio Perez, który zaspał na polach startowych. W efekcie Meksykanin został wyprzedzony przez Fernando Alonso i Lewisa Hamiltona, którzy wskoczyli na drugie i trzecie miejsce. Brytyjczyk dysponował lepszym tempem i chciał jak najszybciej wyprzedzić 41-latka.
Hamilton podjął się próby ataku po zewnętrznej, co zakończyło się dla niego fatalnie. Kierowca Mercedesa źle wymierzył odległość i zahaczył o lewe przednie koło samochodu Alonso, przez co jego maszynę podbiło w górę.
Początkowo siedmiokrotny mistrz świata F1 kontynuował jazdę, ale szybko otrzymał informację od inżyniera, że powinien się zatrzymać. Ostatecznie 37-latek zaparkował bolid na poboczu, wywołując neutralizację, a z jego samochodu zaczął wydobywać się siwy dym.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Alonso nie miał z kolei problemów ze wskazaniem winnego kolizji. - Co za idiota! Zamknął mi drzwi po zewnętrznej! Mieliśmy fantastyczny start, ale ten gość potrafi tylko jeździć, gdy startuje jako pierwszy - powiedział przez radio kierowca Alpine, ostro krytykując Hamiltona.
Incydentem Hamilton-Alonso zajęli się sędziowie, ale ich dochodzenie zakończyło się bez kar dla któregokolwiek z kierowców. Trudno nie zgodzić się z tym werdyktem, bo o ile trzeba byłoby wskazać winnego w tej sytuacji, to byłby to Brytyjczyk. Tyle że kierowca Mercedesa sam się ukarał poprzez eliminację z wyścigu.
Wypadek Hamiltona w GP Belgii to podsumowanie fatalnego weekendu Mercedesa na Spa-Francorchamps. W sobotę, po tym jak Brytyjczyk zanotował aż 1,8 s straty do Maxa Verstappena, zdecydowanie o formie zespołu wypowiedział się Toto Wolff. Szef niemieckiej ekipy określił kwalifikacje w Belgii "najgorszymi od 10 lat".
Hamilton gets airborne in the clash with Alonso
— Formula 1 (@F1) August 28, 2022
The Mercedes driver has damage and his team tell him to stop. Hamilton is out of the race. #BelgianGP #F1 pic.twitter.com/HGrde2u5BN
Czytaj także:
Ferrari musi poszukać odpowiedzi. Gigantyczna przewaga Red Bulla
Ekipę F1 zalała fala hejtu. "Niektórzy posuwają się za daleko"