Niemal od początku sezonu 2022 stratedzy Ferrari znajdują się pod ostrzałem. Zespół dobrze zaczął mistrzostwa, notując dwa zwycięstwa w trzech wyścigach, ale później wielokrotnie popełniał błędy związane z doborem opon czy momentem zjazdu na pit-stop. Kosztowało to wiele punktów Charlesa Leclerca i utrudniło Monakijczykowi walkę o tytuł w Formule 1.
W ubiegły weekend Leclerc został wezwany na pit-stop w końcówce GP Belgii, by otrzymać nowe opony i móc powalczyć o dodatkowy punkt dla autora najszybszego okrążenia. Jednak kierowca Ferrari wskutek wizyty u mechaników znalazł się za Fernando Alonso i musiał poświęcić czas na wyprzedzenie Hiszpana, zapominając o szybkim "kółku". Na dodatek 24-latek otrzymał karę za przekroczenie prędkości w alei serwisowej i spadł w klasyfikacji wyścigu.
Po tym jak w padoku F1 znów rozgorzała dyskusja na temat strategów Ferrari, w ich obronie stanął Carlos Sainz. - Trudno generalizować mówiąc, że powinniśmy być bardziej odważni lub bardziej ostrożni. Tak naprawdę trzeba byłoby analizować każdą sytuację jedna po drugiej. Jestem pewien, że wtedy dojdziemy do różnych wniosków - powiedział drugi z kierowców Ferrari, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski wrócił do korzeni! Tylko spójrz na to
- W jednej sytuacji moglibyśmy być bardziej odważni, w innej moglibyśmy zachować się bezpieczniej. W mojej ocenie chodzi o to, by ciągle się doskonalić i znajdować sposób na podejmowanie właściwych decyzji w odpowiednim momencie - dodał Sainz, zdaniem którego nikt w padoku F1 nie chwali Ferrari w momencie, gdy zespół wybierze dobrą strategię.
- Wiele razy w tym roku wybieraliśmy dobrze i nikt nie przyszedł, by powiedzieć: "och, to był właściwy ruch". Gdy podejmujemy dobre decyzje, to nikt nam nie gratuluje. Z drugiej strony, gdy raz czy dwa popełniliśmy błąd, to pojawiła się ogromna krytyka - zauważył Hiszpan.
28-latek jest zdania, że nadmierna krytyka Ferrari wynika z faktu, że mowa o kultowym zespole z punktu widzenia F1. - W Ferrari wszystko staje się trudniejsze. Gdy byłem w McLarenie, Toro Rosso czy Renault, to gdy popełniliśmy błąd, to nikt nie przychodził, by nas krytykować. Gdy jesteś w Ferrari, to w takich momentach niektórzy próbują cię wręcz rzucić na kolana - podsumował Sainz.
Czytaj także:
Głośny transfer w F1 o krok. Jest porozumienie zespołów
Holendrzy na cenzurowanym. Obawy o bezpieczeństwo fanów w F1