Pokaz bezsilności Ferrari na tle perfekcyjnego Red Bulla. Tak nie można wygrać tytułu

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen na czele GP Holandii
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen na czele GP Holandii

GP Holandii było kolejnym wyścigiem, w którym Red Bull zrobił wszystko jak należy i nie popełnił najmniejszego błędu. Tego samego nie można napisać o Ferrari, co stawia w trudnej sytuacji Charlesa Leclerca - pisze Jarosław Wierczuk.

GP Holandii, szczególnie początek weekendu w Zandvoort, po raz kolejny było dowodem na to, że w Formule 1 nie zawsze można dobrze przewidzieć przyszłość. Takie przewidywania potrafią być nader często złudne. Zmienność, często niespodziewana, jest stałym elementem tej dyscypliny.

Nieprzewidywalność F1

Po letniej przerwie w Spa-Francorchamps panowało zdziwienie, by nie powiedzieć szok, że Red Bull Racing był w stanie wypracować aż tak znaczącą przewagę. Przy pełnej dominacji, zarówno w kwalifikacjach jak i w wyścigu, wydawało się, że Ferrari nie będzie w stanie nadrobić w przewidywalnej perspektywie strat.

Tę smutną konstatację było widać równie dobrze w wypowiedziach samych zainteresowanych. Raptem tydzień później mamy to samo Ferrari walczące nie tylko jak równy z równym z Red Bullem, ale mające na początku weekendu chyba nawet minimalną nadwyżkę prędkości. Tak, Max Verstappen zdobył ostatecznie pole position, ale tak zaciętej walki kwalifikacyjnej, z tak minimalnymi różnicami. nie widzieliśmy już dawno.

ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski wrócił do korzeni! Tylko spójrz na to

Emocje wskoczyły na jeszcze wyższy poziom do walki, bo przy porównywalnej konkurencyjności do czołówki dołączył Mercedes. Tak, to ten sam zespół, który kilka dni temu w Belgii mówił o najgorszej sesji kwalifikacyjnej od 10 lat. Najwyraźniej mieszanka charakterystyki opon i aktualnych wymogów konstrukcyjnych względem bolidów oznacza zdecydowanie większą niż przeciętna zależność od konkretnego obiektu, ale właśnie w tej huśtawce osiągów najlepiej odnajduje się Red Bull.

Red Bull na tle rywali jawi się jako zespół idealny
Red Bull na tle rywali jawi się jako zespół idealny

Do tej pory, w skali aktualnego sezonu, to Red Bull, choć nie zawsze najszybszy, na papierze prezentował najbardziej stabilne osiągi. Zespół z Milton Keynes popełniał też najmniej błędów strategicznych, a Verstappen najmniej jeździeckich. Nie było tutaj miejsca na tak kuriozalne decyzje, jak nowe opony dla Leclerca pod koniec GP Belgii i właśnie na takich podstawach "czerwone byki" zbudowały potężną jak na ten pozornie wyjątkowo wyrównany sezon przewagę.

Do tego swoistego przepisu na sukces należy dodać jeszcze jeden, bardzo istotny składnik - ustawienie samochodu. To kolejna przyczyna tegorocznej nieprzewidywalności, ponieważ samochody są po prostu bardziej czułe na zmiany parametrów, a wypracowanie optymalnego balansu jest trudniejsze niż zwykle.

To jest właśnie kolejny, mocno charakterystyczny dowód, na niezwykłą skuteczność pracy ekipy Red Bulla. Często bowiem w tym roku zdarzało się, że początek weekendu nie był zbyt obiecujący. Pojawiały się właśnie problemy z balansem. Jednak w kluczowym momencie straty były bardzo szybko niwelowane. Dokładnie tak było w Holandii i dokładnie taka szybka umiejętność sprowadzenia ustawień na optymalne tory jest integralną częścią owego klucza do sukcesu w aktualnym sezonie.

Ryzyko Mercedesa

Wyścig to dla mnie trochę kolejne zaskoczenie. Również za sprawą Mercedesa, ponieważ zespół podtrzymał swoje wysokie tempo, a całe zawody w wykonaniu George'a Russella nadawały GP Holandii dodatkowych emocji. Wyraźnie rozbieżna taktyka w stosunku do Red Bulla czy Ferrari w ścisłej czołówce nie zdarza się często.

Co innego ktoś startujący z bardzo odległych pozycji, niemający wiele do stracenia i decydujący się na ryzykancki scenariusz wyścigowy, który nie musi być strzałem w dziesiątkę, ale jak wypali… Tutaj natomiast, dzięki Mercedesowi, mieliśmy dwie, równorzędne strategie, taki dualizm w walce o zwycięstwo, z których żadna nie była wyraźnie mniej wartościowa.

Co więcej, ta alternatywna okazała się bardzo konkurencyjna. Russell był w stanie wskoczyć na drugie miejsce, co chyba tylko zwiększyło radość Red Bulla, bo w ten sposób Brytyjczyk powiększył przewagę Verstappena nad Leclercem.

Idealny Red Bull

To właśnie Red Bull w tym mocno chaotycznym wyścigu, z udziałem kilku neutralizacji, nie popełnił nawet małego błędu. Tymczasem w takich warunkach, kiedy była decyzja o wirtualnym samochodzie bezpieczeństwa, a następnie całkowitej neutralizacji, ryzyko pomyłki taktycznej jest największe.

Błędów po raz kolejny nie ustrzegło się Ferrari, które w walce o tytuł notuje pomyłkę za pomyłką. Końcowy pit-stop Leclerca na Spa-Francorchamps czy Sainza w Zandvoort to przykłady, których w aktualnym sezonie było po prostu zbyt wiele. Warto podkreślić, że gdyby Mercedes trochę inaczej poprowadził strategicznie Hamiltona, to Leclerc mógłby nawet nie załapać się na podium. I to startując z ugruntowanej, drugiej pozycji, z minimalną stratą do lidera.

Verstappen pewnie zmierza po drugi tytuł w karierze
Verstappen pewnie zmierza po drugi tytuł w karierze

W rezultacie Leclerc z mocnego pretendenta do tytułu, musi aktualnie myśleć o tym, aby nie stracić drugiej pozycji w "generalce". Jak na razie liczba "oczek" w jego dorobku jest identyczna jak w przypadku Sergio Pereza, a jednocześnie o ponad 100 niższa od liderującego Verstappena.

GP Holandii to też piękna klamra w stosunku do zeszłego sezonu z bezpośrednią walką Verstappen-Hamilton. Piękny wyścig. Choć nie zanosiło się na to początkowo, Red Bull był w stanie powtórzyć swoją dominację ze Spa-Francorchamps, uzyskując spektakularny hat-trick, czyli pole position, zwycięstwo i najszybsze okrążenie.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
Wielomilionowe odszkodowanie w F1? Menedżer kierowcy reaguje na plotki
Szantaż Putina wpływa na zespoły F1. Mercedes znalazł rozwiązanie problemu

Komentarze (0)