Nico Rosberg, który zakończył karierę w Formule 1 po sezonie 2016, był jednym z gości Sky Sports przy okazji GP Holandii. Niemiec w ostrych słowach skomentował kolejne błędy Ferrari. Podczas wyścigu na Zandvoort mechanicy włoskiej ekipy dwukrotnie zachowywali się kuriozalnie podczas pit-stopów Carlosa Sainza, przez co Hiszpan stracił możliwość walki o podium.
- Niektóre zespoły F2 czy F3 wykonują lepszą pracę, jeśli chodzi o strategię i pit-stopy, niż Ferrari - orzekł Rosberg w trakcie telewizyjnej analizy, a jego słowa bardzo szybko dotarły do szefa zespołu z Maranello.
Mattia Binotto kompletnie nie zgodził się z krytyką ze strony byłego mistrza świata F1. - Łatwo jest się wypowiadać, gdy znajduje się na zewnątrz tego wszystkiego. Mogę wcielić się w jego rolę z łatwością i krytykować każdego, bo tak najłatwiej - stwierdził szef Ferrari, cytowany przez racefans.net.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Zdaniem Rosberga, biorąc pod uwagę liczne błędy strategiczne Ferrari w sezonie 2022, zespół wymaga zmian. Jednak Binotto zapowiedział, że nie myśli o tym. - Nie zmienimy ludzi w ekipie. To moja prosta odpowiedź na sugestie Rosberga. Mamy wspaniały personel. Niejednokrotnie udowodniono, że w sporcie kluczowa jest stabilność. Musimy się upewniać, że poprawiamy się z dnia na dzień, z wyścigu na wyścig, że wyciągamy wnioski z popełnionych błędów - dodał szef Ferrari.
- Mamy wspaniałych ludzi na pokładzie, jesteśmy świetnym zespołem. Nie mam co do tego wątpliwości. Czasem potrzeba lat, aby ekipa znalazła się na czele F1. Nie widzę powodu, dla którego w naszym przypadku miałoby to nie być możliwe - powiedział Binotto.
Wcześniej szef Ferrari tłumaczył, że przy okazji pierwszego pit-stopu Carlosa Sainza decyzję o zjeździe podjęto w ostatniej chwili, gdyż zespół chciał uniknąć sytuacji, w której Lewis Hamilton wcześniej otrzyma nowe ogumienie i wyprzedzi w ten sposób Hiszpana. W efekcie mechanicy przygotowali tylko trzy koła 28-latkowi. Konieczność przyniesienia czwartej opony z garażu sprawiła, że pit-stop Sainza trwał aż 12,7 s.
Drugi pit-stop kierowcy Ferrari poskutkował karą 5. sekund, bo został on wypuszczony ze stanowiska tuż pod koła Fernando Alonso. W tym przypadku zespół zwlekał jednak z daniem sygnału Hiszpanowi, bo przed garażem włoskiej ekipy kręcili się mechanicy McLarena. Obsługiwali oni Lando Norrisa, który również zjechał po nowe opony.
Czytaj także:
Wielomilionowe odszkodowanie w F1? Menedżer kierowcy reaguje na plotki
Szantaż Putina wpływa na zespoły F1. Mercedes znalazł rozwiązanie problemu