Łukasz Kuczera: Czarny PR w Formule 1. Dlaczego Kubica ma prawo czuć się poszkodowany [OPINIA]

Robert Kubica i Nyck de Vries - obaj niespodziewanie dostali szansę jazdy bolidem F1 w GP Włoch. Obaj wypadli świetnie. O Holendrze mówi się, że swoim występem zasłużył na kontrakt. Przed rokiem brakowało takich słów pod adresem Polaka. Dlaczego?

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Robert Kubica Materiały prasowe / Prema Orlen Team / Na zdjęciu: Robert Kubica
Życie lubi płatać figle. Nyck de Vries dostał szansę jazdy bolidem Formuły 1 w GP Włoch w następstwie choroby Alexandra Albona. Wszystko w sytuacji, gdy nazwisko Holendra pojawia się na giełdzie transferowej F1. Nagle w wieku 27 lat kierowca wskoczył do samochodu, ukończył wyścig na dziewiątym miejscu i być może zapracował na kontrakt w sezonie 2023.

Co ciekawe, Robert Kubica przed rokiem też wskoczył nagle do bolidu i dostał szansę jazdy na Monzie. Pojechał świetny wyścig - wprawdzie nie zdobył punktów tak jak de Vries, ale Holender miał też łatwiej, bo wskutek kar dla innych kierowców ruszał z dużo lepszej pozycji startowej. Mimo to, przed rokiem zagraniczni dziennikarze nie nawoływali o kontrakt dla Kubicy, nie wybrano go "kierowcą dnia" tak jak de Vriesa. Dlaczego?

Trzeba sobie powiedzieć jedno. De Vries zaczął zbierać zasłużone gratulacje, bo nie miał łatwego zadania. Potwierdził przy tym, że gdyby w F1 decydował wyłącznie talent, to dawno powinien znajdować się w stawce. Nieprzypadkowo Holender zdobywał tytuły mistrzowskie w Formule 2 czy Formule E. Jego problemem zawsze był jednak brak sponsorów, przez co był nieatrakcyjny dla mniejszych ekip, które szukają zawodników z grubszym portfelem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu

Tyle że gdyby decydowały umiejętności i talent, to w stawce F1 powinien dalej być też Kubica. On przed rokiem też nie miał łatwego zadania. Z punktu widzenia polskiego kibica przykre jest to, że gdy niezbyt konkurencyjnym bolidem Alfy Romeo finiszował on przed rokiem na czternastym miejscu w GP Włoch, zagraniczni dziennikarze i osoby w padoku F1 przemilczały ten fakt. Za to de Vriesowi z gratulacjami pobiegli m.in. Max Verstappen, George Russell czy Toto Wolff.

- Czytam, że jestem za stary na starty w F1. Nawet mój szef (Fredric Vasseur - dop. aut.) to powiedział, że nie ma pewności, czy będę w stanie wystartować przez cały sezon - powiedział Kubica w głośnym podcaście, narzekając na niezasłużoną krytykę. Polak płaci bardzo wysoką cenę za czarny PR, jaki w padoku zapewnił mu Williams w roku 2019. Niektórzy nie chcą pamiętać choćby tego, że już w barwach Alfy Romeo potrafił zakończyć jeden z dni testowych w Barcelonie na początku sezonu 2020 na pierwszym miejscu.

Kubica w "Formula Podcast" mówił też o tym, jak trudne miał początki kariery ze względu na pochodzenie z Europy Wschodniej i jak wiele przeszkód nadal muszą pokonać kierowcy z tej części kontynentu. Trudno się z tym nie zgodzić. Padok F1 to mieszanina różnych interesów i przysług. Polska znajduje się w nim na szarym końcu. Nie jesteśmy atrakcyjni dla F1 pod względem marketingowym, nie sprzedajemy zbyt wielu nowych samochodów, nie mamy żadnego poważnego toru wyścigowego.

Przed rokiem Alfa Romeo postawiła na Guanyu Zhou, bo miał on ożywić zainteresowanie królową motorpsortu w Chinach. Teraz pojawia się temat Coltona Herty, bo Formuła 1 od lat marzy o Amerykaninie w stawce. Jest też Mick Schumacher, którego wyniki w barwach Haasa nie zachwycają, ale Niemcom grozi brak reprezentanta w F1 po raz pierwszy od 1991 roku. Dlatego trwa walka o kontrakt dla Schumachera, bo przecież Niemcy to ogromny rynek zbytu, największa gospodarka w Europie.

Jest też Holandia, w której Formuła 1 stała się sportem narodowym, tak jak dla nas skoki narciarskie za sprawą Adama Małysza. Dla Verstappena firmy wyłożyły kilkanaście milionów dolarów na remont obiektu w Zandvoort, aby ściągnąć tam wyścig po wieloletniej przerwie. De Vries w stawce to kilka dodatkowych firm w kolejce do sponsoringu i możliwość wynegocjowania większej stawki za prawa do organizacji GP Holandii. Jest boom, więc trzeba go wykorzystać. Do tego dochodzą prywatne interesy, jak chociażby Wolffa, który dbając o karierę de Vriesa i zapewniając mu kontrakt w F1, buduje swoją strefę wpływów i napełnia przy tym kieszeń.
Robert Kubica nie ma szans na powrót do F1 Robert Kubica nie ma szans na powrót do F1
A Kubica? Dla padoku jest w większości zapomniany. Jego wiek staje się przekleństwem, bo w natłoku młodych kierowców, nikt nie da szansy kierowcy, który lada moment skończy 38 lat. Chociaż nie tak dawno Kimi Raikkonen ścigał się w F1 do 42. roku życia, Fernando Alonso ma obecnie 41 lat, a Lewis Hamilton jest ledwie kilka tygodni młodszy od krakowianina. Kariery sportowców wydłużają się w większości dyscyplin, co jest konsekwencją profesjonalnych treningów i diet, więc przestańmy mówić, że Kubica jest "za stary na F1".

Na Kubicę wszyscy patrzą przez pryzmat sezonu 2019, kiedy to spisywał się kiepsko w barwach Williamsa, ale też nie miał narzędzi, aby było inaczej. Wymarzony powrót do F1 stał się równocześnie jego przekleństwem, bo krakowianin wie, że nigdy tak naprawdę nie dostał prawdziwej szansy. Dlatego reaguje tak, a nie inaczej na wszelkie sugestie, że jest "za stary" albo "nie nadaje się do F1". Nie ma jednak wątpliwości, że ta historia nie będzie mieć happy endu.

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Kolejny transfer w F1. Młody Brazylijczyk przed życiową szansą
Robert Kubica rozprawia się z krytykami. "Czytam, że jestem za stary na starty w F1"

Czy Robert Kubica zasługuje na kolejną szansę w F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×