Honda formalnie opuściła Formułę 1 po sezonie 2021, ale zawarła umowę z Red Bull Racing, na mocy której zespół nadal może korzystać z silników produkowanych przez Japończyków. Obie strony ustaliły, że taka współpraca trwać będzie do zakończenia roku 2025, kiedy to wygasną obecne przepisy silnikowe F1.
Jednak w środę ogłoszono, że Honda postanowiła zacieśnić relacje z Red Bull Racing i siostrzanym zespołem Alpha Tauri, a logotypy japońskiego producenta powrócą na bolidy obu ekip. Dodatkowo Sergio Perez ma pełnić rolę ambasadora szkoły jazdy Hondy.
- Honda zainwestowała spore środki w technologię hybrydową w trakcie naszej współpracy. Zapewniło to obu stronom dostawy konkurencyjnych silników, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Naszym wspólnym celem jest tworzenie konkurencyjnych jednostek napędowych i osiągnięcie jak największych sukcesów w kolejnych trzech latach - przekazał w komunikacie prasowym Christian Horner.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze
Z zacieśnienia współpracy zadowolony jest też Koji Watanabe. Prezes Hondy był obecny w lipcu na GP Austrii, gdzie brał udział w rozmowach dotyczących przyszłości. - Formuła 1 to nie jest dla nas zamknięty rozdział - mówił wtedy Japończyk, a w padoku rozgorzała dyskusja na temat możliwego powrotu producenta do stawki w sezonie 2026.
Red Bull począwszy od roku 2026 miał produkować nowy silnik wspólnie z Porsche, a niemiecki producent miał nawet nabyć 50 proc. akcji w zespole z Milton Keynes. Rozmowy w tej sprawie zakończyły się jednak fiaskiem. Coraz głośniej mówi się o tym, że za decyzją "czerwonych byków" miała stać chęć powrotu Hondy do F1.
Obie strony są zadowolone z dotychczasowej współpracy. Na dodatek Japończycy nie wtrącają się w kluczowe decyzje Red Bulla i nie mają w planach obsadzania najważniejszych stanowisk w zespole. Tymczasem Porsche chciało sobie zapewnić głos w kluczowych kwestiach.
Czytaj także:
Mercedes bliski transferu kierowcy. To będzie zaskakujący ruch w F1
Były szef F1 poczeka na wyrok. Wraca sprawa zatajenia 650 mln dolarów