"Formuła 1 popełniła błąd". Farsa z tytułem dla Verstappena

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen

Po GP Japonii długo trwało zamieszanie związane z tym, czy Max Verstappen zapewnił już sobie tytuł mistrza świata F1. Nawet Red Bull przyznaje, że F1 popełniła błąd i kierowcy nie powinni byli otrzymać pełnych punktów za niedzielny wyścig na Suzuce.

Po tym jak Charles Leclerc otrzymał karę i spadł na trzecie miejsce w wynikach GP Japonii pojawiło się zamieszanie związane z tym, czy Max Verstappen jest już oficjalnie mistrzem świata sezonu 2022. Większość zespołów, w tym Red Bull Racing, była przekonana, że przewaga Verstappena nie jest jeszcze wystarczająca.

Zdecydowana część padoku Formuły 1 podzielała pogląd, że Holender otrzyma tylko połowę punktów, skoro wskutek ulewy i przerwania wyścigu, GP Japonii odbyło się na dystansie nieco ponad 50 proc. zaplanowanych okrążeń. Aby triumfator mógł otrzymać pełną zdobycz (25 punktów) powinien był pokonać co najmniej 75 proc. dystansu.

Jednak FIA zinterpretowała regulamin w taki sposób, że przyznała kierowcom pełne punkty, bo ukończyli oni wyścig w sposób normalny - nie doszło do jego przerwania czerwoną flagą. Dlatego na konto Verstappena powędrowało 25 punktów, a nie tak jak początkowo myślano - ledwie 12,5.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ to zrobił! Ten film ma ponad 800 tys. wyświetleń

Po GP Japonii przedstawiciele ekip powszechnie mówili, że FIA popełniła błąd w interpretacji przepisów. - To błąd, który nie został uwzględniony po problemach, jakie mieliśmy w zeszłym roku w GP Belgii. Najwyraźniej nie zmodyfikowano odpowiednio przepisów. My byliśmy przekonani, że pełne punkty zostaną przyznane tylko, jeśli pokonamy 75 proc. dystansu. Dlatego sądziliśmy, że Maxowi brakuje punktu do mistrzostwa - powiedział Christian Horner, szef Red Bull Racing, w Sky Sports.

Również Ferrari było zdezorientowane sytuacją. - Myśleliśmy, że kierowcy nie otrzymają pełnych punktów. Nasze początkowe obliczenia wskazywały, że Max nie jest jeszcze mistrzem świata. Na koniec podano nam wytłumaczenie, które akceptujemy. Max jest mistrzem świata i jest to dla nas wystarczająco jasne - stwierdził Mattia Binotto, szef Ferrari.

Zdaniem Andreasa Seidla z McLarena, ubiegłej zimy po to wprowadzono możliwość przyznawania połowy lub nawet mniejszej liczby punktów w razie przejechania krótszego dystansu wyścigu, by sytuacja była sprawiedliwa.

- Sposób, w jaki przyznano punkty w GP Japonii nie był taki, o jakim myśleliśmy. To nie było naszą intencją. Wygląda na to, że przeoczyliśmy jakąś lukę w przepisach i wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni. Oznacza to, że następnym razem będziemy musieli nad tym popracować - skomentował szef McLarena.

Zespoły F1 zapowiedziały, że będą dążyć do zmiany przepisów i aby w podobnej sytuacji kierowcy otrzymywali tylko połowę punktów.

Obecna afera to konsekwencja skandalu, jaki miał miejsce podczas GP Belgii w sezonie 2021. Wtedy kierowcy pokonali tylko dwa okrążenia za samochodem bezpieczeństwa, po czym wyścig przerwano z powodu fatalnych warunków. Mimo to, kierowcom przyznano pełne punkty.

Czytaj także:
Skandal w GP Japonii. Kierowca wpadł w furię i trudno się dziwić
Nagranie z trybun F1 mrozi krew w żyłach. To mogło zakończyć się fatalnie

Źródło artykułu: