Był rok 1982, gdy Gilles Villeneuve i Didier Pironi startowali w barwach Ferrari. Do tej pory łączyły ich przyjacielskie relacje, ale wydarzenia z toru Imola naznaczyły ich znajomość. Wtedy Kanadyjczyk został oszukany przez zespołowego kolegę, który zignorował polecenie kierownictwa ekipy. Konsekwencje były druzgocące, bo przyczyniły się do tragedii w belgijskim Zolder ledwie kilkanaście dni później.
Kierowcy Ferrari zmierzali po dublet w GP San Marino, gdy otrzymali team orders, iż mają nie walczyć między sobą i dowieźć do mety dwie pierwsze pozycje. Jednak na ostatnim okrążeniu Pironi przypuścił atak na zdezorientowanego Villeneuve'a i odebrał mu zwycięstwo. - Nigdy więcej się do niego nie odezwę - powiedział Kanadyjczyk i nie mógł przypuszczać, że jego słowa się spełnią.
- Jeśli oszukujesz, to nie są wyścigi. Gilles poczuł się zdradzony przez kogoś, kogo uważał za przyjaciela - powiedziała po 40 latach od tamtych wydarzeń Joann Villeneuve. Małżonka tragicznie zmarłego Kanadyjczyka wystąpiła w dokumencie "Villeneuve-Pironi: Nieopowiedziana tragedia wyścigów".
ZOBACZ WIDEO: Tak się ubrał w Dubaju. Bogactwo aż bije po oczach
Dwa tygodnie później, podczas GP Belgii, Villeneuve i Pironi toczyli zażartą walkę w kwalifikacjach. Kanadyjczyk nie chciał znów przegrać z zespołowym partnerem, przesadził z jazdą na limicie i miał wypadek. Zginął na miejscu. - To było przytłaczające. Czujesz, że musisz wyglądać na silną, bo masz dzieci do wychowania. Jednak poradzenie sobie z tym wszystkim było trudne - przyznała po latach wdowa po legendzie Formuły 1.
Śmierć Villeneuve'a pogrążyła w żałobie całą Kanadę. Los był też okrutny dla Pironiego. Ledwie kilka wyścigów później, w trakcie GP Niemiec, złamał obie nogi i nigdy więcej nie rywalizował w F1. Pięć lat później zginął w wypadku na łodzi motorowej w pobliżu wyspy Wight.
Wdowa po Kanadyjczyku w najnowszym dokumencie zdradziła, że od początku nie miała najlepszego zdania o Pironim. - To chyba była kobieca intuicja. Powiedziałam kiedyś Gillesowi: "Musisz na niego uważać. To, co widzisz, nie jest tym, co dostaniesz".
Chociaż Gilles Villeneuve nigdy nie został mistrzem świata F1, to po latach sztuki tej dokonał jego syn. Jacques Villeneuve został najlepszym kierowcą globu w sezonie 1997. - Jak mogłam odmówić Jacquesowi ścigania, skoro wspierałam jego ojca w robieniu tego samego? Nie mogłam pozbawić go marzeń. Musiałam jakoś w głowie oddzielić obie historie. Miałam ogromną dumę, gdy widziałam go na podium mistrzostw świata. Jacques musiał mierzyć się z ogromną presją i ją pokonał - powiedziała 71-latka.
Wdowa po Kanadyjczyku nadal ogląda F1. Po raz ostatni gościła na GP Kanady w roku 2018. Dokument o życiu jej tragicznie zmarłego męża przywołał jednak demony przeszłości. - Gdy dzielisz z kimś życie, wspomnienia nigdy cię nie opuszczą. Nie są obecne 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, ale są. Próbuję je odłożyć na bok, ale to nie znika. Ciągle czuję tę zdradę, jakiej doznał Gilles. Nie mogę jednak o tym myśleć w nieskończoność - podsumowała.
Czytaj także:
- Szef F1 ma rewolucyjny pomysł. Kibicom się spodoba, kierowcom niekoniecznie
- "Najlepsi wrócili do Rosji". Kuriozalne słowa byłego partnera Kubicy