Łącznie mieliśmy aż trzy czerwone flagi podczas niedzielnego wyścigu Formuły 1 - zaczęło się już na samym początku, gdy z toru wypadł Alexander Albon i naniósł na asfalt mnóstwo żwiru. Decyzja sędziów z pierwszych okrążeń wywołała wiele komentarzy, bo zdaniem niektórych kierowców można było kontynuować jazdę za samochodem bezpieczeństwa.
Gorąco zrobiło się jednak w końcówce. Na 56. okrążeniu rozbił się Kevin Magnussen i mieliśmy powtórkę sprzed kilkudziesięciu minut. Najpierw stewardzi ogłosili wyjazd na tor samochodu bezpieczeństwa, by po chwili zamienić swoją decyzję w czerwoną flagę.
Sędziowie wyjaśnili, że Magnussen po uderzeniu w ścianę uszkodził zawieszenie i felgę w swoim samochodzie. Na torze zalegało zatem mnóstwo fragmentów rozbitego Haasa, co stanowiło ryzyko dla innych kierowców F1. Najechanie na taki fragment mogłoby mieć fatalne skutki.
ZOBACZ WIDEO: Jej figura robi wielkie wrażenie. Tylko spójrz na te zdjęcia z rajskich wakacji
Chwilę później mieliśmy restart i wznowienie wyścigu na dystansie dwóch "kółek". Tyle że znów doszło do ogromnego zamieszania. Carlos Sainz w walce o podium zahaczył o Fernando Alonso, przez co Hiszpan wykręcił "bączka" i spadł o kilka pozycji. Za chwilę na poboczu znalazł się też drugi z kierowców Aston Martina - Lance Stroll.
Równie gorąco było na tyłach stawki. Logan Sargeant wjechał w tylne skrzydło Nycka de Vriesa, co zakończyło wyścig obu kierowców. Ogromne rozczarowanie przeżyło też Alpine, bo Pierre Gasly i Esteban Ocon wdali się w bratobójczy pojedynek, który doprowadził do ich zderzenia. W efekcie obaj kierowcy stajni z Enstone odpadli z wyścigu i stracili szansę na sporą liczbę punktów.
To wywołało kolejną czerwoną flagę i zrodziło się pytanie, co zrobić z wynikami GP Australii. Po długich namysłach, sędziowie zadecydowali o lotnym starcie i kolejności z wcześniejszego restartu. Kierowcy pokonali jedno okrążenie za samochodem bezpieczeństwa, bez możliwości wyprzedzania. To rozwiązanie zadowoliło na pewno Alonso, bo w innym razie Hiszpan straciłby miejsce na podium.
Sainz na kontakt z Alonso otrzymał od sędziów 5 s kary. Miało to opłakane skutki dla kierowcy Ferrari, bo ten spadł w klasyfikacji wyścigu z czwartej pozycji na dwunastą.
Czytaj także:
- Poważny wypadek w GP Australii. Wyścig przerwany czerwoną flagą
- Kolejne zmiany w F1 o krok. Ważne spotkanie szefów zespołów