Pierwsze oznaki kryzysu F1? Szefowie bagatelizują problem

Formuła 1 w ostatnich latach zwiększa liczbę widzów, głównie za sprawą Stanów Zjednoczonych. Ostatnie raporty mówią jednak o spadkach oglądalności w niektórych krajach. Czy ma to związek z dominacją Red Bulla? F1 na razie nie dostrzega problemu.

Katarzyna Łapczyńska
Katarzyna Łapczyńska
Max Verstappen Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Serial "Drive to survive" pozwolił Formule 1 dotrzeć do nowego grona kibiców, napędzając przede wszystkim popularność dyscypliny w Stanach Zjednoczonych. W efekcie trybuny podczas ostatniego GP USA w Austin pękały w szwach, sukcesem komercyjnym okazało się też GP Miami, a lada moment czeka nas powrót do kalendarza GP Las Vegas.

Są jednak pierwsze niepokojące doniesienia. Spada oglądalność wyścigów w Niemczech i Austrii, niegdyś bardzo ważnych rynkach dla F1 chociażby ze względu na osobę Michaela Schumachera. Część ekspertów łączy to z dominacją Maxa Verstappena i Red Bull Racing. Przewaga "czerwonych byków" nad rywalami jest tak duża, że kibicom nie chce się oglądać rywalizacji.

- Nie martwię się tym. Bez względu na to, gdzie udaje się Formuła 1, prawie wszystkie tory są wyprzedane. Oglądalność w Niemczech i Austrii spada, ale to wynika z tego, że oba kraje nie mają teraz swoich bohaterów w F1 - powiedział gazecie "Osterreich" Franz Tost, szef Alpha Tauri.

ZOBACZ WIDEO: Wach stanął z rywalem oko w oko. Tak się zachował

Wcześniej pojawiły się sugestie, że Formuła 1 powinna zmienić przepisy, aby zakończyć z dominacją Red Bulla. O takim scenariuszu nie chce słyszeć Stefano Domenicali. Szef F1 stwierdził, że byłaby to "manipulacja wynikami". Zgadza się z nim Toto Wolff. - Ludzie potrzebują nieprzewidywalności, bo show i sport są nierozerwalnie ze sobą związane. Jednak przepisy są po coś. Jeśli ktoś wygrywa zgodnie z zasadami, to zasługuje na wygrane - powiedział szef Mercedesa w CNBC.

Austriak jest przekonany, że jego zespół już w roku 2024 może rzucić rękawicę Red Bullowi. - Sądzę, że będziemy mogli konkurować na równych prawach. W ostatnich latach popełniliśmy trochę błędów, ale to jest fizyka, a nie mistycyzm. Wkrótce wrócimy - zapowiedział Wolff.

Również Gunther Steiner nie uważa, aby konieczna była pilna interwencja i zmiana przepisów obowiązujących w F1. - Aby zasady mogły działać, musisz im dać nieco czasu. Red Bull wykonał imponującą pracę, ale w Monako aż piętnaście samochodów zmieściło się w sekundzie różnicy. Jeśli dłużej pozostawimy obecne regulacje, to cała stawka będzie tak wyrównana - ocenił szef Haasa.

- Gdyby nie było Red Bulla, to już teraz oglądalibyśmy fantastyczną walkę dziewięciu ekip - dodał Steiner.

Czytaj także:
- Robert Kubica mówi o końcu kariery. Powrót do F1 ciągle możliwy
- Rosjanin przelicytował Lotos. Teraz oskarża Brytyjczyków o oszustwo

Czy F1 pod rządami Liberty Media zmierza w dobrą stronę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×