Miliarder z Singapuru zatrzymany. Czarne chmury nad wyścigiem F1

Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: Ong Beng Seng (w środku)
Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: Ong Beng Seng (w środku)

On Beng Seng, potentat na rynku nieruchomości, który doprowadził do organizacji GP Singapuru, trafił za kratki. Jeśli zarzuty korupcyjne względem miliardera potwierdzą się, wyścig F1 na Marina Bay może wypaść z kalendarza.

W tym artykule dowiesz się o:

Zatrzymanie Ong Beng Senga ma związek ze śledztwem prowadzonym przez singapurskie władze, ale nic nie wskazuje na to, aby było powiązane z organizacją wyścigu Formuły 1 na Marina Bay. W sprawę korupcyjną zamieszany jest też minister transportu Subramaniam Iswaran, któremu singapurski premier zalecił już wzięcie urlopu do momentu rozstrzygnięcia sprawy.

Lokalne media opisują natomiast śledztwo prowadzone względem Iswarana i Senga jako jedno z najważniejszych w kraju od dziesięcioleci.

Ong Beng Seng jest potentatem na rynku nieruchomości. Jego majątek wyceniono na ok. 1,7 mld dolarów, co pozwoliło sprowadzić do azjatyckiego państwa królową motorsportu. To właśnie w Singapurze zaczęto organizować pierwszy w historii wyścig nocny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ma zaledwie 18 lat. Nowa gwiazda Realu już zachwyca!

Firma Hotel Properties, która należy do biznesmena z Singapuru, wydała w piątek jedynie lakoniczne oświadczenie. Czytamy w nim, że Ong Beng Seng został poproszony przez władze antykorupcyjne o "złożenie wyjaśnień" w związku z jego "relacjami" z ministrem transportu.

Spółka miliardera dodała, że "nie wniesiono żadnych zarzutów przeciwko panu Ongowi". Biznesmen wpłacił też kaucję w wysokości ponad 60 tys. euro, oddał też swój paszport i nie będzie opuszczał kraju. "W pełni współpracuje ze służbami i dostarczył pożądanych od niego informacji. Ponieważ sprawa jest w toku, nie jest on w stanie podać w tej chwili większej liczby szczegółów" - podkreśliła firma 79-latka.

Obecny kontrakt dotyczący GP Singapuru obowiązuje do 2028 roku. Jeśli jednak Ong Beng Seng straci dostęp do swoich funduszy, przyszłość wyścigu F1 może stanąć pod znakiem zapytania.

Czytaj także:
- Mniejsza presja na Perezie? Może spać spokojnie o miejsce w Red Bullu
- O jedną tragedię za dużo? Są naciski na zmiany na kultowym torze

Komentarze (1)
avatar
Hni
15.07.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
a myślałem, że to ten co kiedyś Wisłę Kraków ośmieszył i wodził za nos... tylko tamten to był jakiś bidok jednak chyba i pozer...