Red Bull myśli już tylko o sezonie 2024. Pierwsza porażka coraz bliżej? [OPINIA]

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen

Red Bull Racing powoli traci swoją przewagę nad rywalami, ale to świadoma decyzja zespołu, który myśli już wyłącznie o sezonie 2024. Zwycięska passa "czerwonych byków" trwa, ale w końcu może dojść do jej przerwania - pisze Jarosław Wierczuk.

Red Bull Racing traci konkurencyjność? Tak, ale powoli. Pisałem o tym kilkukrotnie poprzednio. Jest to w pewnym sensie świadomy ruch. Przy tak wyraźnej dominacji Maxa Verstappena i zgarnięciu, jak do tej pory, wszystkich zwycięstw w sezonie, trudno aby zespół tego nie wykorzystał strategicznie. "Czerwone byki" przesunęły wyraźnie koncentrację na projekt przyszłoroczny. Sezon 2024, według wszelkich prognoz, ma być już nie tak lekki dla Red Bulla.

Zatem to, że Max Verstappen nie zdobył pole position w GP Węgier zaskoczeniem nie było. Bardziej dziwiło, że zdobył je Lewis Hamilton, tworząc tak bardzo przywołującą emocje sezonu 2021 pierwszą linię startową.

Verstappen też popełnia błędy

Rzucała się w oczy również absolutnie minimalna różnica, czyli trzy 0,003 s, dzięki którym Hamilton mógł startować z pierwszego pola. Otwarcie należy jednak podkreślić, że Brytyjczyk wykonał w Q3 absolutnie idealne okrążenie, a z analizy międzyczasów wynika, że Verstappenowi przytrafiały się w decydującym momencie drobne błędy. Holender "zostawił" na torze jakieś 0,2 sekundy, które mogły zagwarantować mu pole position.

ZOBACZ WIDEO: "Pudzianowski zrobił największy błąd". Mówi prosto z mostu

A więc presja jest odczuwalna, również w przypadku "bezbłędnego" Verstappena. Łatwiej jest uniknąć błędów mając bardzo wyraźną przewagę, niż z depczącą po piętach konkurencją.

Na Węgrzech najbardziej zaskakiwała jednak różnorodność teamów w pierwszej trójce po kwalifikacjach, jak i pewien już powoli utrwalający się nowy rozkład sił. Wyraźny jest spadek formy Aston Martina na korzyść McLarena. Pozytywnie zaskoczyła też Alfa Romeo, której oba bolidy zameldowały się w Q3. Istotny był też dramat kwalifikacyjny George'a Russella, zwłaszcza w sytuacji gdy kolega z zespołu zdobył pole position.

Jestem w stanie wyobrazić sobie, co Russell czuł w sobotę. Decyzja o momencie wyjazdu na tor w kwalifikacjach zawsze należy do teamu, bo to on ma dane dotyczące aktualnego ruchu na torze. Ona była wręcz kompromitująco niewłaściwa.

Stracona szansa Hamiltona

Przed niedzielnym startem temperatura asfaltu wynosiła 50 stopni i tym samym otwierało się wiele alternatyw strategicznych, w których jak wiadomo Red Bull jest bardzo dobry. To w połączeniu z bardzo dobrymi czasami "długodystansowymi" nastrajało przedstawicieli mistrzowskiego teamu co najmniej optymistycznie, pomimo drobnego kryzysu w trakcie kwalifikacji.

Pamiętajmy, że Verstappen startował z "gorszej", mniej przyczepnej, połowy toru. Starty w wykonaniu kierowcy Red Bulla nie zawsze były optymalne. Holender był więc potencjalnie zagrożony nie tylko utrzymaniem prowadzenia przez Hamiltona, ale również atakiem ze strony Norrisa. Ów optymizm Red Bulla wynikał również ze świadomości, że wprowadzone zmiany w bolidzie na Hungaroringu koncentrowały się przede wszystkim na tempie wyścigowym, a nie kwalifikacyjnym.

Red Bull miał świadomość, że starty zbyt często są słabe i je poprawił. Do tego stopnia, że Verstappen, z drugiej pozycji był w stanie wygrać start, czym całkowicie zniwelował już w pierwszych sekundach wyścigu brak wywalczenia pole position. Walka z Hamiltonem była w pierwszym zakręcie dość agresywna, ale zwycięzcą tego pojedynku był Verstappen i Piastri, który objął drugie miejsce, na czym oczywiście stracił Brytyjczyk.

Ta zmiana była wstępem do tego, co widzieliśmy w wyścigu, czyli oprócz stałej dominacji Verstappena, rewelacyjne tempo wyścigowe obu McLarenów. Najbardziej zauważalnym barometrem tego tempa były stałe utyskiwania Hamiltona na stratę w stosunku do ekipy z Woking. Nic dziwnego, Lewis widział jak od pierwszych okrążeń jego szanse, nie tylko na drugie miejsce, ale w ogóle na podium wymykają mu się spod kontroli.

McLaren wykonał więc godny podziwu postęp, ale w sensie tempa zużycia opon, szczególnie przy temperaturach asfaltu przekraczających 50 stopni, Verstappen jest nadal poza zasięgiem. To było widoczne szczególnie na kilka okrążeń przed wymianą opon. McLareny nagle zaczynały tracić dużo więcej, a czasy okrażeń Verstappena wykazywały większą stabilność, co dawało Red Bullowi tak ważną elastyczność w decyzji o momencie wymiany opon. I tą charakterystykę było równie dobrze widać po wyniku Pereza, który nadrabiając sporą stratę wskoczył na podium.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
- Awantura w F1. Kto złamał przepisy?
- Verstappen pokazał Hamiltonowi miejsce w szeregu. Kolejny "popis" Ferrari

Komentarze (0)