Umowa Carlosa Sainza z Ferrari wygasa po sezonie 2024 i teoretycznie obie strony mają sporo czasu na rozmowy. 28-latek niedawno stwierdził jednak, że już na początku przyszłego roku chciałby wiedzieć, jaka przyszłość czeka go w Formule 1. Zdaniem Sainza, niekomfortowa jest dla niego sytuacja, w której rozpoczynałby kampanię bez wiedzy, co będzie robić za dwanaście miesięcy.
Z padoku F1 docierają różne wieści. Część z nich sugeruje, że Ferrari może poszukać innego kierowcy, bo Hiszpan nie zgadza się z drugoplanową rolą, a zespół ma w planach zdecydowanie postawić na Charlesa Leclerca. Równocześnie kierowcę z Madrytu kusić mają inne ekipy.
Najczęściej w kontekście Sainza mówi się o Audi oraz Alpine. Niemcy wejdą do F1 w roku 2026, a jego ojciec jest twarzą Audi w rajdach terenowych i ma dobre kontakty w grupie Volkswagen. Z kolei w Alpine wkrótce władzę powinien przejąć Mattia Binotto. To właśnie Włoch ściągnął Sainza do Ferrari, gdy był jeszcze szefem ekipy z Maranello.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: on ciężko trenuje, ona wygrzewa się na łodzi
Z ustaleń "The Race" wynika jednak, że Sainz umiejętnie wykorzystuje rzekome zainteresowanie ze strony Audi i Alpine, by wywrzeć presję na Ferrari. "Najprawdopodobniej wykorzystuje ofertę Audi jako dźwignię, by zapewnić sobie jeszcze atrakcyjniejszy kontrakt w Ferrari" - stwierdził dziennikarz Edd Straw.
"The Race" dowiedział się, że Sainz chce na długie lata zabezpieczyć swoją przyszłość w F1, podpisując umowę aż do 2027 roku. Taka postawa Hiszpana miałaby wynikać m.in. z jego wieku. Kierowca z Madrytu wkrótce świętować będzie 29. urodziny, a w natłoku młodych talentów, coraz trudniej będzie mu utrzymać miejsce w czołowym zespole F1.
Czy Ferrari będzie w stanie zaoferować Sainzowi aż trzyletni kontrakt? Odpowiedź na to pytanie poznamy najprawdopodobniej w ciągu kilku najbliższych miesięcy, być może jeszcze przed końcem sezonu 2023.
Czytaj także:
- Syn miliardera porzuci F1? Może zostać tenisistą!
- Kierowcy Orlen Team w padoku F1. Wyjątkowe przeżycie młodych Polaków