Gorąco w Mercedesie. Russell musiał oddać pozycję Hamiltonowi

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton i jadący za nim George Russell
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton i jadący za nim George Russell

Mercedes w końcówce GP Japonii zastosował team orders, a George Russell dał się wyprzedzić Lewisowi Hamiltonowi. Za tą decyzją stał Toto Wolff. Austriak był nieobecny na Suzuce, ale zarządzał ekipą zdalnie z własnego domu.

Kibice Mercedesa mogli przeżyć deja vu w trakcie oglądania GP Japonii. Pod koniec wyścigu George Russell i Lewis Hamilton walczyli między sobą, ale tym razem kierownictwo stajni z Brackley zastosowało team orders - młodszy z Brytyjczyków dał się wyprzedzić siedmiokrotnemu mistrzowi świata. Nie mieliśmy zatem bratobójczego pojedynku, tak jak tydzień wcześniej w Singapurze.

W Japonii obaj kierowcy Mercedesa korzystali z innej strategii. George Russell pojechał tylko na jeden pit-stop i na ostatnich okrążeniach kompletnie nie miał tempa na mocno zużytych oponach. Za tą dwójką czaił się Carlos Sainz, a zamiana pozycji sprawiła, że Hiszpan wyprzedził jedynie 25-latka. Lewis Hamilton mógł natomiast cieszyć się z piątej lokaty.

Z ustaleń "Auto Motor und Sport" wynika, że decyzję o team orders podjął Toto Wolff. Szef Mercedesa nie pojawił się w Japonii, bo w ostatnich dniach poddał się operacji kontuzjowanego kolana, ale oglądał wyścig w domu. Austriak zdalnie wydawał polecenia swoim podwładnym i uznał, że dalsza walka Russella z Hamiltonem nie ma sensu.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Zmarzlik został ofiarą walki działaczy. "Oni dostali małpiego rozumu"

Co ciekawe, Hamilton po wyprzedzeniu Russella miał trzymać się blisko kolegi z zespołu i oferować mu DRS, tak aby 25-latek mógł bronić się przed Sainzem. Starszy z Brytyjczyków nie zastosował się do tej prośby. - Nie sądzę, aby to był dobry pomysł. Gdy mi to zasugerowano, wiedziałem, że najpewniej myśleli o tym po wydarzeniach z ostatniego wyścigu - powiedział Hamilton w Sky Sports.

W GP Singapuru to właśnie Sainz, prowadzący stawkę, celowo zwalniał i dawał DRS Norrisowi, aby w ten sposób wspomóc Brytyjczyka przed atakami kierowców Mercedesa. Plan Hiszpana powiódł się w 100 proc., bo odniósł on zwycięstwo na Marina Bay, a za jego plecami do mety dojechał właśnie Norris.

- Zdecydowaliśmy się zamienić pozycje kierowców, to widzieliśmy, jak szybko nadjeżdża Carlos. Lewis był zagrożony utratą pozycji, bo też miał dość zużyte opony. To zagranie mogło nam wyjść lepiej, ale przede wszystkim chroniliśmy Hamiltona przed utratą pozycji - wyjaśnił z kolei Andrew Shovlin, dyrektor Mercedesa ds. inżynierii torowej.

Hamilton i Russell starli się na wcześniejszym etapie GP Japonii, co frustrowało młodszego kierowcę Mercedesa. - Zamierzamy walczyć z rywalami, czy między sobą? - pytał zirytowany przez radio. Dlatego później zespół z Brackley zróżnicował strategię obu Brytyjczyków, aby rozdzielić ich na torze.

- Staraliśmy się efektywnie wykorzystać oba samochody, stworzyć sobie możliwość pokonania Ferrari. Udało się wyprzedzić jeden z ich bolidów, co można nazwać ograniczaniem szkód, biorąc pod uwagę, że oba samochody Ferrari startowały do wyścigu przed nami - dodał Shovlin.

Czytaj także:
- Kuriozalne zachowanie Pereza w GP Japonii. O co chodziło Red Bullowi?
- Kolejny rekord Red Bulla w F1. Dokonali tego jako pierwsi w historii

Źródło artykułu: WP SportoweFakty