Cieszy się, że żyje. "Opona leciała jak frisbee"

Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: wypadek po starcie GP Sao Paulo
Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: wypadek po starcie GP Sao Paulo

Po starcie GP Sao Paulo doszło do wypadku Alexandra Albona i Kevina Magnussena. Z bolidu Taja odpadła opona, która poleciała w kierunku Daniela Ricciardo i Oscara Piastriego. - Leciała jak frisbee. Pochyliłem głowę, by nie oberwać - mówi Ricciardo.

Wypadek Alexandra Albona i Kevina Magnussena doprowadził do przerwania GP Sao Paulo czerwoną flagą. W incydent zamieszany był jeszcze Nico Hulkenberg, bo to w bolid Niemca w pierwszej kolejności uderzył kierowca Williamsa. Wywołało to efekt domina. Siła uderzenia była tak duża, że z samochodu Taja odpadła lewa tylna opona.

Podskakujące koło, które waży 13 kg, przeleciało tuż nad głową Daniela Ricciardo i uderzyło w tył jego Alpha Tauri. Oderwana opona trafiła też w maszynę Oscara Piastriego. Obaj kierowcy musieli zawitać później do garaży, gdzie w okresie czerwonej flagi naprawiono ich bolidy.

- Widziałem przed sobą poważny wypadek i mnóstwo rozbitych części. Myślałem, że przejechałem przez najgorszy fragment, a tu nagle zobaczyłem oponę, która leciała jak frisbee. Zaczęła się do mnie zbliżać i pochyliłem głowę, żeby nie oberwać - zrelacjonował przebieg wydarzenia Ricciardo, którego cytuje RTE.

ZOBACZ WIDEO: Dzień z mistrzem. Bartłomiej Marszałek: "To wtedy poczułem, że kocham ten sport"

- Nie poczułem, aby coś mnie uderzyło, więc byłem szczęśliwy. Spojrzałem jednak w lusterka i wtedy zobaczyłem, że moje tylne skrzydło jest uszkodzone. Założyłem, że zostało trafione przez oponę. To było frustrujące, ale patrząc wstecz, dobrze, że nie zostałem uderzony - dodał.

Incydent z pierwszego okrążenia miał fatalne skutki dla Ricciardo. Gdyby nie przerwanie wyścigu czerwoną flagą, 34-latek nie byłby w stanie kontynuować jazdy. Wprawdzie przed restartem mechanicy zdołali naprawić bolid Alpha Tauri, ale zgodnie z regulaminem, musiał on wystartować z alei serwisowej. To pozbawiło go szans na punkty.

- Moja natychmiastowa ulga zamieniła się w rozczarowanie, bo w pierwszej chwili zdałem sobie sprawę, że to może być dla mnie koniec wyścigu. Gdy jesteś w trybie wyścigowym, to nie myślisz o tym, ale z perspektywy czasu cieszę się, że wszyscy wyszli z tego cało - stwierdził kierowca z Australii.

- Zespół wykonał świetną robotę naprawiając bolid. Byliśmy gotowi do restartu, ale powiedziano mi, że zacznę wyścig okrążenie za czołówką. W tym momencie cała ekscytacja związana z ponownym ściganiem uszła ze mnie. Trzeba to przemyśleć pod kątem regulaminu. Powinniśmy się kierować zdrowym rozsądkiem. Przecież nie pojechaliśmy żadnego normalnego okrążenia do momentu wypadku i już na samym początku zrujnowano nam wyścig - podsumował Ricciardo.

Czytaj także:
- Robert Kubica pisze historię. Nie powiedział ostatniego słowa
- Niebywałe osiągnięcie Kubicy. Jest komentarz jego szefa

Źródło artykułu: WP SportoweFakty