Długodystansowe mistrzostwa świata WEC nie były znane przeciętnemu Polakowi do momentu, w którym nie pojawił się w nich Robert Kubica. Niektórzy przeżyli deja vu, bo podobnie było z Formułą 1. Wielu obecnych sympatyków F1 w Polsce śledzi poczynania w królowej motorsportu z tego względu, że kiedyś w niej pojawił się Kubica.
To bez wątpienia jeden z sukcesów krakowianina, o którym głośno się nie mówi. Gdyby nie on, to dziesiątki młodych Polaków nie rzuciłoby się na tory kartingowe. Nie mielibyśmy Kacpra Sztuki wygrywającego włoską Formułę 4 i próbującego dostać się do Formuły 3, skąd jest już naprawdę blisko do Formuły 1. Nie mielibyśmy Tymoteusza Kucharczyka w brytyjskiej GB3 i wielu utalentowanych juniorów.
Kubica z niedosytem po tytule mistrzowskim
Robert Kubica w sobotę wraz z WRT zdobył tytuł mistrzowski w klasie LMP2 i w swoim stylu nieco bagatelizuje ten sukces. Dla 38-latka najważniejsze było w tym roku 24h Le Mans, a w nim jego załoga zajęła "tylko" drugie miejsce.
ZOBACZ WIDEO: Dzień z mistrzem. Bartłomiej Marszałek: "To wtedy poczułem, że kocham ten sport"
Przeciętnemu kibicowi trudno będzie zrozumieć, dlaczego mistrzostwo w całym sezonie jest mniej doceniane niż wygrana w pojedynczym wyścigu. To tak jakby Robert Lewandowski po przegraniu La Ligi z FC Barceloną wyszedł przed dziennikarzy i powiedział, że najważniejsze jest pokonanie Realu Madryt w Klasyku. Prawda jednak jest taka, że 24h Le Mans ma dłuższą historię niż WEC, stąd też ten wyścig ma priorytet nad całymi mistrzostwami.
Nie mam jednak wątpliwości, że Kubica będzie miał jeszcze swoją szansę, by napisać historię w 24h Le Mans. Jeśli nie wydarzy się żadna katastrofa, to w przyszłym roku zobaczymy go w najwyższej kategorii Hypercar. Może nie za kierownicą wymarzonego Ferrari, ale najprawdopodobniej w równie konkurencyjnym Porsche. Nawet jeśli będzie to prywatna Hertz Team JOTA, to nie należy jej skreślać, bo tegoroczne wyścigi pokazały, że może ona wygrywać z fabrycznymi załogami Porsche.
Dream team z kolegami z F1?
Robert Kubica pokazał dotąd w wyścigach długodystansowych, że potrafi być mózgiem całego zespołu. Louis Deletraz rozwinął się przy nim jako kierowca, czego sam Szwajcar nie ukrywa i dzięki Polakowi zapracował na kontrakt w amerykańskiej serii IMSA. Nawet mocno przeciętny Rui Andrade wskoczył w tym roku na wyższy poziom.
Znamienne są obrazki, jakie widzieliśmy podczas wyścigów WEC w zeszłym i obecnym roku. Podczas gdy wielu kierowców po zakończeniu swoich przejazdów po prostu odpoczywa albo udziela wywiadów, Kubica zasiada za biurkiem ze słuchawkami i pomaga ekipie ze strategią. Ma ogromny wpływ na podejmowane decyzje, bazując na swoim doświadczeniu i wyczuciu. To nie jest przypadek, że Prema i WRT notowały najlepsze wyniki akurat wtedy, gdy miały Polaka na swoim pokładzie.
Jeśli Kubica dołączy do Hertz Team JOTA, to mogą tam czekać na niego pewne pułapki. Jeśli Brytyjczycy zrealizują pomysł zbudowania mistrzowskiego składu z innymi kierowcami z F1 na pokładzie, a przecież mówi się o pozyskaniu m.in. Jensona Buttona i Sebastiana Vettela, to ktoś będzie musiał schować swoje ego do kieszeni. Czy dawni mistrzowie F1 będą w stanie poświęcić się na rzecz drużyny i wspólnego wysiłku?
Kubica w Premie czy WRT miał łatwiej, bo dla Deletraza i innych zespołowych partnerów był dotąd idolem. Jeśli przyjdzie mu tworzyć załogę z Buttonem albo innym kierowcą z sukcesami w F1 na koncie, może być różnie. Wydaje się jednak, że Polak doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Sam w wielu wywiadach powtarzał, że w świecie wyścigów długodystansowych musiał się zmienić. Musiał zacząć patrzeć na zespołowego partnera jak na kogoś, komu czasem trzeba pomóc. W F1 kolega z ekipy był pierwszym rywalem do pokonania.
Orlen kluczowy dla Kubicy
Robert Kubica odniósł życiowy sukces w klasie LMP2 w momencie, gdy ta klasa przechodzi do historii. Teraz czeka go przesiadka do Hypercara i kto wie, czy nie jest na to idealna pora. Wiemy doskonale, że starty 38-latka w wyścigach długodystansowych współfinansuje Orlen, a biorąc pod uwagę wyniki wyborów parlamentarnych w Polsce, nowa opcja rządząca może zweryfikować niektóre decyzje sponsorskie, a żaden kontrakt nie jest wieczny.
Nie mam wątpliwości, że Kubica i Orlen trafili na siebie w idealnym momencie. Polak dzięki wsparciu koncernu z Płocka dostał szansę powrotu do F1, co mimo wszystko było niebywałym osiągnięciem, które będzie doceniane po latach. Postawił też pierwsze kroki w WEC w dość konkurencyjnych zespołach. Orlen w zamian otrzymał gigantyczne zwroty marketingowe i zbudował swoją markę poza Polską.
Spora część kibiców nie rozumiała i już nie zrozumie, jakie liczby Orlenowi zapewnia Kubica, stąd też zaczął on mieć spore grono krytyków. Absurdalne były zarzuty mówiące o tym, że drogie paliwo to konsekwencja tego, że firma dorzuca się do budżetu polskiego kierowcy.
Przyjdzie taki moment, że drogi krakowianina i firmy z Płocka się rozejdą. Nie wpłynie to za bardzo na pozycję Polaka w padoku, bo ta jest ugruntowana. On dalej będzie pisał swoją historię. Tyle że być może za kierownicą samochodu, na którym widnieć będą logotypy innego giganta paliwowego. Tylko w samym WEC mamy takie firmy jak Shell (Ferrari i BMW), Elf (Alpine) czy Total (Peugeot).
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Kubica w Porsche już w niedzielę?! O tym mówi cały padok
- Kuriozalny wypadek w F1. Rywal wypalił do Alonso: Idiota!