Tor Nurburgring to jedna z legend Formuły 1. To na nim bliski utraty życia był Niki Lauda, który po fatalnym wypadku utknął w płonącym bolidzie i odniósł w związku z tym poważne obrażenia. Jego północna pętla, prowadząca przez leśny rejon, pełna wzniesień i spadków wysokości, została nazwana przez sir Jackiego Stewarta "Zielonym piekłem".
Przeciętny kibic motorsportu nie ma pojęcia, że Nurburgring od lat należy do miliardera powiązanego z Władimirem Putinem. Wiktor Charitonin jest 51-letnim przedsiębiorcą, do którego należy holding Pharmstandard. To on odpowiada m.in. za szczepionkę przeciwko COVID-19 o nazwie Sputnik. Jak to się stało, że kultowy niemiecki tor trafił w ręce Rosjanina?
Biznesmen z "listy Putina" właścicielem Nurburgringu
Początek XXI wieku nie był udany dla Nurburgringu, który przeżywał problemy finansowe. W 2004 roku władze kraju związkowego Nadrenia-Palatynat wpadły na pomysł budowy parku rozrywki w jego pobliżu. Po czasie inni inwestorzy odmówili jednak wpłacenia obiecanych sum, a samorząd musiał wyłożyć na ten cel 500 mln euro. To był początek kłopotów.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Dowhan, Krawczyk, Baron i Jaźwiecki
"Nasi redaktorzy sądzą, że park zostanie zamknięty, a tor sprzedany osobie prywatnej. Ani władze związkowe, ani obecni właściciele nie są w stanie pokryć długu" - napisał w 2012 roku w "Car and Driver" dziennikarz Jens Meiners.
Niespełna dwa lata później 67 proc. udziałów w Nurburgringu nabyła firma Capricorn Automotive. Pozostała część akcji trafiła do spółki GetSpeed. Niemieccy i amerykańscy inwestorzy zobowiązali się spłacić zadłużenie toru przed 1 stycznia 2015 roku. Wtedy z niespodziewaną ofertą pojawił się Wiktor Charitonin.
Początkowo Capricorn zaproponował Rosjaninowi wspólne zarządzanie obiektem. - Rozważyliśmy tę opcję, ale zdaliśmy sobie sprawę z tego, że tak naprawdę sami będziemy musieli wszystkim zarządzać. Wtedy skontaktowaliśmy się z firmą KPMG, która pośredniczyła w transakcji i zaproponowaliśmy przejęcie toru - powiedział oligarcha "Forbesowi".
Charitonin za 67 proc. udziałów zapłacił 77 mln dolarów. Poprzedni właściciele zaś zobowiązali się do spłaty długów. W ciągu kilku kolejnych miesięcy Rosjanin za ok. 40 mln dolarów nabył pozostałe akcje Nurburgringu.
Rosjanie mogą korzystać z toru w najlepsze
Przed niemal dekadą transakcja mogła nie budzić takich kontrowersji. Mamy jednak rok 2024, Rosja od niemal dwóch lat prowadzi wojnę w Ukrainie, a sam Charitonin znajduje się na tzw. "liście Putina" Departamentu Skarbu USA. Chodzi o zarzut rosyjskiej ingerencji w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych z 2016 roku.
Oligarcha pozostaje właścicielem toru, na którego remont w ostatnich latach wydał kilka milionów dolarów. Nie przeszkadzają mu w tym amerykańskie ani ukraińskie sankcje. Unia Europejska nie objęła go bowiem żadnymi restrykcjami, co pozwala mu prowadzić biznesy w Niemczech. - Dla mnie Nurburgring nie jest drogą zabawką ani marzeniem. To bardzo pragmatyczny obiekt inwestycyjny. Jeśli stać się na zakup czegoś podobnego w Niemczech, to dlaczego nie? - powiedział Charitonin.
- Sporty motorowe i biznes farmaceutyczny nie krzyżują się, ale jeśli ten kultowy obiekt pomoże mi w organizowaniu naszego biznesu w Niemczech, gdzie zwykle bariera wejścia jest bardzo wysoka, to nie mam nic przeciwko - dodał.
Miliarder nie zapomniał też o rodakach. Z myślą o nich funkcjonuje rosyjska odmiana strony internetowej Nurburgringu. Pozwala ona zarezerwować obiekt nawet z terytorium Moskwy, wybrać dogodny dzień, a nawet jest w stanie zorganizować wynajęcie samochodu wyścigowego.
Charitonin chciał pójść o krok dalej, aby ułatwić Rosjanom korzystanie z Nurburgringu. Miliarder wpadł na pomysł zakupu pobliskiego lotniska Frankfurt-Hahn, które znajduje się godzinę drogi od toru. Port lotniczy generował straty, aż w 2021 roku zbankrutował. Dwa lata później oligarcha zapłacił za niego ponad 20 mln dolarów. Wywołało to oburzenie polityków, bo do transakcji doszło w momencie, gdy Rosjanie mordowali Ukraińców w trwającej wojnie.
"Czy Komisja Europejska zamierza wywrzeć wpływ na niemieckie federalne ministerstwo gospodarki i energii, aby zapobiec sprzedaży portu lotniczego na rzecz Wiktora Charitonina? Czy Komisja uważa, że sprzedaż Rosjanom infrastruktury krytycznej zlokalizowanej w centrum Europy, w bliskiej odległości od baz Luftwaffe w Buchel i amerykańskiej bazy w Spangdahlem, nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa transportu cywilnego i wojskowego?" - pytał w piśmie do KE europoseł Kosma Złotowski z PiS.
Krytyka zagranicznych polityków i niemieckiego społeczeństwa sprawiła, że umowa ws. sprzedaży lotniska została anulowana. Ostatecznie port Frankfurt-Hahn trafił w ręce niemieckiej spółki Triwo AG. Kwoty transakcji nie ujawniono.
Kim jest Wiktor Charitonin?
Rosyjski biznesmen przejął holding Pharmstandard w 2003 roku do spółki z Romanem Abramowiczem, świetnie znanym kibicom piłki nożnej byłym właścicielem londyńskiej Chelsea FC. Pięć lat później Charitonin był już wyłącznym właścicielem Pharmstandardu. Firma zaczęła przejmować inne spółki, a jej obroty rosnąć - w roku 2012 wyniosły 1,3 mld dolarów.
Firma oligarchy produkuje m.in. Arbidol, który wykorzystywany jest w leczeniu koronawirusa. W jego sprzedaży pomógł sam Putin, który na początku pandemii w jednym z propagandowych wystąpień zapytał, ile kosztuje lek produkowany przez Pharmstandard. - Historia z Putinem jest fajna. Odegrała bardzo dużą rolę w biznesie Charitonina - powiedział "Forbesowi" Dawid Melik-Husejnow, dyrektor Centrum Ekonomii Społecznej.
To właśnie biznes należący do Charitonina stał za rosyjską szczepionką Sputnik V, którą podawano chorym na COVID-19 w Rosji. - On ma prostą motywację. Stara się zająć pozycję głównego partnera państwa w rozwiązywaniu istotnych społecznie problemów. Tak jak banki są ważne w naszym systemie, tak on stara się być za dużym przedsiębiorcą, aby ktokolwiek pozwolił mu upaść. Chce, by to co dobre dla Charitonina, było dobre dla państwa - powiedział jeden z przedstawicieli rosyjskiej branży farmaceutycznej "Forbesowi".
Jeszcze w 2013 roku "Forbes" szacował majątek oligarchy na 1 mld dolarów. Dekadę później było to już 5 mld dolarów, co dało mu 28. pozycję na liście najbogatszych Rosjan. Pandemia odegrała w tym kluczową rolę. Zdaniem niezależnych rosyjskich mediów, lekarze w tym kraju byli zmuszani do przepisywania leków firmy Pharmstandard, nawet jeśli ich skuteczność była wątpliwa.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Ferrari walczy o odszkodowanie. F1 zapłaci miliony dolarów?
- Szef Red Bulla kontratakuje. Pozwał gazetę za artykuł o molestowaniu seksualnym