Dziennikarze dostali materiały z tajnego śledztwa. Wyciek wstrząsnął F1

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner

Red Bull przez kilka tygodni prowadził wewnętrzne śledztwo ws. Christiana Hornera, które zakończyło się uniewinnieniem szefa zespołu F1. Kilkanaście godzin później czołowi dziennikarze i działacze anonimowo dostali dokumenty z tajnego dochodzenia.

W środę Red Bull ogłosił wyniki wewnętrznego śledztwa ws. Christiana Hornera. Szef zespołu Formuły 1 z Milton Keynes podejrzany był o "niewłaściwe zachowanie" w związku z oskarżeniami jednej z pracownic. Dochodzenie prowadzone przez zewnętrznego pracownika miało wykazać, że Brytyjczyk nie złamał prawa i tym samym zachował stanowisko.

Gdy wydawało się, że sprawa jest zakończona, niemal po dobie dziennikarze i działacze FIA oraz F1 otrzymali dokumentację z wewnętrznego śledztwa Red Bulla. Zostały one wysłane z anonimowego maila.

W wiadomości rozesłanej do przedstawicieli mediów i oficjeli dostarczono link do Google Drive z adnotacją: "W następstwie niedawnego dochodzenia i oświadczeń Red Bulla z zainteresowaniem obejrzyjcie załączone materiały". Email łącznie trafił do ponad 100 osób. Na liście adresatów znalazł się m.in. Jos Verstappen, ojciec aktualnego mistrza świata i kierowcy Red Bull Racing.

ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?

Red Bull jak dotąd nie potwierdził, czy dokumenty są prawdziwe, czy też zostały sfałszowane. Zespół dostarczył jednak dziennikarzom krótkie oświadczenie Brytyjczyka. - Nie będę komentował anonimowych spekulacji, ale powtórzę: zawsze zaprzeczałem tym zarzutom - powiedział Horner.

- Szanowałem rzetelność niezależnego śledztwa i w pełni współpracowałem na każdym etapie. Dochodzenie było bardzo wnikliwe i uczciwe, prowadzone przez doświadczonego i niezależnego adwokata. Zakończyło się oddaleniem skargi. Obecnie pozostaję w pełni skupiony na starcie nowego sezonu F1 - dodał szef Red Bulla.

Upublicznienie dokumentów świadczy o tym, że ktoś z padoku F1 próbuje wykorzystać aferę wokół Hornera, aby doprowadzić do jego odejścia z zespołu. Już w środę, po tym jak Red Bull oczyścił 50-latka z zarzutów, pojawiały się przecieki, że nie jest to koniec sprawy. Wiele osób miało bowiem oczekiwać, że Brytyjczyk straci stanowisko szefa "czerwonych byków".

Biorąc pod uwagę, że dokument trafił do akredytowanych dziennikarzy i najważniejszych działaczy, należy oczekiwać, że za wyciek odpowiada ktoś z Red Bulla.

Czytaj także:
- Ryzykują zdrowiem i życiem. Mogą pomarzyć o zarobkach gwiazd F1
- Już nawet pracownicy odchodzą. Fatalna sytuacja w zespole F1

Źródło artykułu: WP SportoweFakty