Nieoczywisty bohater wyścigu F1. "Czasem życie jest szalone"

Występ Carlosa Sainza w GP Australii stał pod znakiem zapytania w związku z niedawną operacją wyrostka robaczkowego. Kierowca Ferrari zasiadł w bolidzie, choć nie odzyskał pełni sił. Nie przeszkodziło to 29-latkowi w odniesieniu zwycięstwa.

Katarzyna Łapczyńska
Katarzyna Łapczyńska
Carlos Sainz Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Przed dwoma tygodniami Carlos Sainz musiał opuścić GP Arabii Saudyjskiej z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego. Powrót do zdrowia po operacji zwykle wymaga ok. dwóch tygodni przerwy. Tymczasem kierowca Ferrari szybciej wrócił do bolidu Ferrari i nie wycofał się z GP Australii, choć nie był w pełni sił. 29-latek zaskoczył już w kwalifikacjach, w których uzyskał drugi wynik.

W niedzielnym wyścigu kierowca z Madrytu wykorzystał problemy Maxa Verstappena z hamulcami, objął prowadzenie na samym początku wyścigu i nie oddał go do mety. Jako drugi na mecie zameldował się Charles Leclerc, co dało Ferrari wymarzony dublet. Po raz ostatni Włosi cieszyli się z niego w 2022 roku. - Czułem się naprawdę dobrze - powiedział o swoim występie Sainz przed kamerami Sky Sports.

- Byłem trochę sztywny i pod względem fizycznym nie było mi łatwo. Jednak miałem to szczęście, że jechałem na czele stawki, miałem dość samotny wyścig i mogłem regulować tempo, zarządzać oponami i radzić sobie z całą sytuacją. Nie był to najtrudniejszy wyścig w mojej karierze - dodał Hiszpan.

ZOBACZ WIDEO: Zobacz obrady kapituły plebiscytu Herosi WP! Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych

Kierowca Ferrari cieszył się też z drugiej pozycji Leclerca. - To pokazuje, że ciężka praca się opłaca. Czasem życie jest szalone. To, co wydarzyło się na początku roku (Sainz po sezonie odejdzie z zespołu, by zrobić miejsce Hamiltonowi - dop. aut.), potem podium w Bahrajnie, operacja wyrostka robaczkowego, powrót i w końcu to zwycięstwo. To jest jak przejażdżka kolejką górską, ale mi się podobało. Jestem niezwykle szczęśliwy - dodał Sainz.

Gdy Sainz wyprzedzał Verstappena na drugim okrążeniu, nie był świadom problemów Holendra z hamulcami. Hiszpan jest jednak przekonany, że nawet gdyby nie doszło do awarii w samochodzie kierowcy Red Bull Racing, to i tak pozostawałby w walce o zwycięstwo w GP Australii, gdyż Ferrari w Melbourne dysponowało bardzo dobrym tempem wyścigowym.

- Już od drugiego okrążenia, gdy objąłem prowadzenie, wierzyłem w zwycięstwo. Wiedziałem, jakie miałem tempo w sobotę. Zawsze z tyłu głowy masz pojawienie się samochodu bezpieczeństwa, czerwoną flagę. Na szczęście to był dość czysty wyścig. Szkoda mi Maxa, bo pewnie stoczylibyśmy dobrą walkę, ale cieszę się, że mogłem wygrać. Max ma już mnóstwo zwycięstw na koncie - zakończył.

Czytaj także:
- Verstappen grzmi po skandalu w F1. "Rozbiłbym bolid i poleciał do domu"
- Duża inwestycja szejków. W Wielkiej Brytanii wrze

Czy Ferrari pożałuje, że postanowiło zrezygnować z Carlosa Sainza?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×