W lutym padok Formuły 1 zaczął żyć aferą wokół Christiana Hornera, napędzaną przez Helmuta Marko i Josa Verstappena. Austriak i Holender chcieli doprowadzić do zmiany szefa w Red Bull Racing, ale ich zakulisowe działania nie przyniosły efektu. Ujawniły jednak wewnętrzne tarcia, których następstwem jest odejście Adriana Neweya z funkcji dyrektora technicznego.
Atmosferę wokół Red Bulla podgrzewali też rywale. Zak Brown z McLarena ledwie kilka tygodni temu mówił, że po padoku F1 krążą CV pracowników z Milton Keynes, a ekipie grozi rozpad. Wydaje się to jednak wykluczone, biorąc pod uwagę najnowsze doniesienia "Autosportu".
Dziennikarzom udało się dowiedzieć, że Red Bull przedłużył umowy z kilkoma kluczowymi pracownikami. Na nowy kontrakt zgodził się m.in. Paul Monaghan, który od wielu lat zajmuje stanowisko głównego inżyniera.
ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"
Już wcześniej informowano, że dyrektor techniczny Pierre Wache podpisał kontrakt do końca 2028 roku, odrzucając tym samym ofertę z Ferrari. Na dalszy pobyt w Milton Keynes zgodzili się też szef aerodynamiki Enrico Balbo oraz szef ds. inżynierii Ben Waterhouse.
W ostatnich tygodniach pojawiały się plotki, że ekipę Red Bulla może opuścić Jonathan Wheatley. Brytyjczyk od wielu lat zajmuje stanowisko dyrektora sportowego "czerwonych byków". Wheatley szukał dla siebie innej opcji, myśląc o objęciu stanowiska szefa zespołu F1. Jednak żadna z konkurencyjnych ekip nie wyraża nim zainteresowania, dlatego najpewniej 57-latek pozostanie w obecnym miejscu pracy.
Red Bull poprzez podpisanie kontraktów z kluczowymi pracownikami chce mieć pewność, że jego departament techniczny nie ucierpi po odejściu Neweya. Zwłaszcza że genialny inżynier łączony jest z Ferrari, gdzie mógłby sprowadzić za sobą najcenniejszych współpracowników.
Czytaj także:
- Dziennikarz udawał księdza, by zobaczyć Schumachera. I się zdziwił
- Niemcy po cichu dogadali się z Rosjanami. Pierwsze takie wydarzenie od wybuchu wojny