Parnelli Jones nie żyje - poinformował jego syn w mediach społecznościowych. Wybitny kierowca zmarł w wieku 90 lat w otoczeniu bliskich w Torrance Memorial Medical Center. Był najstarszym żyjącym triumfatorem wyścigu Indianapolis 500. Swój życiowy sukces osiągnął w sezonie 1963.
Amerykanin karierę rozpoczął mając ledwie 17 lat i zaczął występować pod pseudonimem, aby lokalne władze nie dowiedziały się, że nie jest jeszcze pełnoletni. Jeden z przyjaciół nadał mu przydomek "Parnellie", który towarzyszył mu na dalszym etapie przygody ze ściganiem.
Parnelli Jones w latach 50. brał udział w różnych seriach wyścigowych. Był jednym z pierwszych wiodących kierowców NASCAR, odnosząc 15 zwycięstw w tej amerykańskiej kategorii w tym okresie. Świetne występy na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych utorowały mu drogę do startów na terenie całego kraju. Tak też trafił do Indianapolis 500.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica zaprasza na ORLEN 80. Rajd Polski. To będzie sportowe święto
W kultowym wyścigu po raz pierwszy wystartował w roku 1961. W kolejnym zdobył pole position ze średnią prędkością 250,370 mil na godzinę. Został wtedy pierwszym kierowcą, który w kwalifikacjach do Indianapolis 500 osiągnął średnią prędkość ponad 250 mil na godzinę. Chociaż prowadził w wyścigu przez 120 okrążeń, to problem z hamulcami przekreślił jego nadzieje na zwycięstwo.
Przełom nadszedł w roku 1963, kiedy to Jones ponownie wygrał kwalifikacje, a następnie wyścig Indianapolis 500.
Parnelli Jones zaczął też startować w rajdach terenowych, w których odnosił liczne sukcesy. Poważny wypadek na trasie rajdu Baha 1000 zmusił go do zakończenia kariery. Jednak odnalazł się jako biznesmen. Założony przez niego zespół Vel's Parnelli Jones Racing pojawił się w Formule 1. Był obecny na polach startowych w latach 1974-1976.
- Świat wyścigów stracił wielkiego kierowcę i prawdziwego mistrza. Parnelli Jones był jednym z najwybitniejszych zawodników w naszej historii, a jego determinacja i wola walki uczyniły go jednym z najtrudniejszych przeciwników, jakich kiedykolwiek widziałem. Od ścigania się z nim na torze poprzez rywalizację z nim jako właściciel zespołu. Zawsze szanowałem pasję i zaangażowanie Parnellego w sport, który kochał - przekazał Roger Penske, właściciel amerykańskiej serii IndyCar.
Czytaj także:
- Verstappen zrobi sobie przerwę od F1? Zaskakujący pomysł
- To koniec! Kierowca F1 się doigrał, jest oświadczenie zespołu