Ferrari nie rozpacza po katastrofie. "Wszystko poszło nie tak"

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc i Carlos Sainz
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc i Carlos Sainz

Ferrari było w ekstazie po GP Monako, ale szybko musiało zapomnieć o wygranej Charlesa Leclerca. Kolejny wyścig F1 w Kanadzie sprowadził włoską ekipę na ziemię. Frederic Vasseur nie zamierza jednak rozpaczać i zapowiada szybkie odbicie się od dna.

Zwycięstwo Charlesa Leclerca w GP Monako sprawiło, że wielu ekspertów widziało w Monakijczyku faworyta wyścigu Formuły 1 w Kanadzie. Jednak niecodzienne warunki w Montrealu sprawiły, że obaj kierowcy Ferrari szybko zostali pozbawieni złudzeń. W sobotnich kwalifikacjach, rozgrywanych na częściowo mokrym torze, nie awansowali nawet do Q3.

Niedzielne GP Kanady również odbywało się w zmiennych warunkach, co dla Charlesa Leclerca i Carlosa Sainza było szansą na poprawę swoich pozycji. Jednak Monakijczyk i Hiszpan ani przez moment nie podłączyli się do walki w czołówce.

W przypadku Leclerca dodatkowym utrudnieniem były problemy z silnikiem, które zgłosił już na drugim okrążeniu. 26-latek tracił z tego powodu ok. 1,2 s na okrążeniu. - Straciliśmy sporo mocy. Liczyliśmy na przerwanie wyścigu czerwoną flagą i zresetowanie jednostki, ale w żadnym momencie do tego nie doszło. Nie chodziło o sam silnik, a bardziej o jego sterowanie i elektronikę - powiedział Frederic Vasseur, cytowany przez motorsport.com.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica zaprasza na ORLEN 80. Rajd Polski. To będzie sportowe święto

Ferrari zdecydowało się na restart silnika Leclerca podczas pit-stopu, co kosztowało Monakijczyka ok. 30 s. Wiązało się to ze spadkiem na koniec stawki. - Gdy jesteś w bolidzie, walczysz w grupie innych samochodów i brakuje ci 10-15 km/h i przez to nie masz szans na wyprzedzanie, bo inżynier mówi ci o braku 80 KM, musisz być sfrustrowany. Dlatego doskonale rozumiem Charlesa. Byłbym zmartwiony, gdyby się nie irytował tą sytuacją - dodał szef Ferrari.

Tak naprawdę zespół z Maranello wyścig o GP Kanady przegrał już w kwalifikacjach, gdzie Leclerc i Sainz uzyskali dopiero 11. i 12. wynik. Szef Ferrari zdradził, że po fakcie inżynierowie wiedzą, dlaczego obydwa samochody źle zachowywały się w wilgotnych warunkach i nie gwarantowały odpowiedniej przyczepności.

- W piątek nasze tempo było mocne. W sobotę warunki były trudne i kilka bolidów miało ten sam problem. Nie będę się wdawał w szczegóły, ale byliśmy przekonani, że mimo wszystko będziemy mieć mocne tempo wyścigowe. Jednak już na starcie pojawiły się problemy. Wszystko poszło nie tak. Mam nadzieję, że wszystkie g***ne rzeczy z całego sezonu skumulowały się w jeden weekend - podsumował Vasseur.

Czytaj także:
- Pachnie grubą aferą w F1. "Celowe złamanie przepisów"
- Hamilton brutalny dla samego siebie. "Jeden z najgorszych wyścigów"

Komentarze (0)