Toyota po raz ostatni była obecna na polach startowych Formuły 1 w roku 2009. Japończycy dysponowali wtedy potężnym budżetem, ale nigdy nie odnieśli poważniejszego sukcesu. To miało wpływ na wycofanie się z królowej motorspotu w dobie kryzysu finansowego, który był dotkliwy dla wielu producentów samochodowych.
Teraz Toyota myśli nad powrotem do F1, doceniając wzrost popularności dyscypliny. Japończycy rozpoczęli rozmowy w tej sprawie z Haasem - ustalił serwis racingnews365.com. Początkowo współpraca miałaby mieć formę kontraktu sponsorskiego.
Azjaci chcieliby skopiować rozwiązanie, jakie przez kilka lat stosowała Alfa Romeo. Włoski producent samochodów był partnerem tytularnym zespołu Sauber, ale wpłacał na tyle dużą kwotę do jego budżetu, że Szwajcarzy zrezygnowali z własnej marki. Ekipa z Hinwil ścigała się w F1 po prostu jako Alfa Romeo. Zapewniało to Włochom świetną promocję i ekwiwalent reklamowy, a równocześnie firma nie brała na swoje barki kosztów związanych m.in. z zakupieniem zespołu F1.
ZOBACZ WIDEO: Mikołajki stolicą motorsportu. Tłumy na ORLEN 80. Rajdzie Polski
Toyota jest gotowa zapłacić Haasowi kilkanaście milionów dolarów rocznie, aby ten chociaż częściowo zrezygnował z własnego brandu. Japońscy inżynierowie mogliby też pomóc Haasowi w budowie nowego bolidu na sezon 2026, choć należy pamiętać, że amerykańska ekipa ściśle współpracuje z Ferrari i szereg części otrzymuje prosto z fabryki w Maranello.
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że Toyota póki co nie ma w planach produkcji silnika na potrzeby F1. Nie jest to zaskoczeniem, bo nowe jednostki napędowe pojawią się w bolidach w 2026 roku, a prace nad nimi już trwają. Gdyby Japończycy zdecydowali się na konstruowanie własnej maszyny, musieliby zakontraktować szereg ludzi i stworzyć odpowiednią infrastrukturę, co wiązałoby się z ogromnymi wydatkami.
Toyota po poprzedniej przygodzie z F1 nadal dysponuje m.in. tunelem aerodynamicznym w niemieckiej Kolonii, z którego do niedawna korzystał m.in. McLarena.
W roku 2026 w królowej motorsportu oficjalnie pojawi się też Honda, która po kilku latach przerwy wznowi program produkcji silników pod własną marką. Japończycy będą dostarczać jednostki napędowe Astonowi Martinowi. Czas pokaże, czy Formuła 1 stanie się areną, w której rywalizować będą dwaj giganci motoryzacyjni z Azji.
Czytaj także:
- Miliarder się wściekł. Będzie zwalniał ludzi z ekipy F1?
- Mercedes namiesza na rynku? Może zburzyć ustalenia transferowe w F1