Głośno o wyczynie młodego Polaka. Zrobił wrażenie na ekspertach

Facebook / Na zdjęciu: Piotr Wiśnicki
Facebook / Na zdjęciu: Piotr Wiśnicki

Piotr Wiśnicki ma pięć minut sławy. Młody kierowca z Polski w wyścigu Formuły 3 na Silverstone zyskał aż 25 pozycji. Wszystko dzięki odważnej strategii i jeździe na gładkich oponach w deszczu. 20-latek spokojnie podchodzi do całej sytuacji.

Dla Piotra Wiśnickiego obecny sezon jest drugim w karierze spędzonym w Formule 3. Podczas rundy na Silverstone kierowca z Warszawy błysnął nie lada umiejętnościami. Pomimo opadów deszczu, 20-latek podjął ryzyko i nie zdecydował się na zmianę ogumienia na mokrą nawierzchnię. W ten sposób, ruszając do wyścigu z 30. pozycji, na slickach mijał rywali niczym tyczki.

Problemy zaczęły się, gdy po kilkunastu minutach opady wróciły. Wiśnicki spadł z siódmego miejsca na 24. Na szczęście dla kierowcy Rodin Motorsport, deszcz nie trwał zbyt długo i przesychający asfalt pozwolił mu z powrotem wykorzystać potencjał slicków.

Ostatecznie Wiśnicki dojechał do mety na piątym miejscu. Oznacza to, że względem startu odrobił aż 25 pozycji. Jego postawa zrobiła ogromne wrażenie na ekspertach, którzy nazwali go kierowcą dnia. Oficjalny serwis Formuły 3 poświęcił też artykuł Polakowi, który dotąd nie punktował w tej serii wyścigowej.

ZOBACZ WIDEO: Mikołajki stolicą motorsportu. Tłumy na ORLEN 80. Rajdzie Polski

Niektórzy dziennikarze zaczęli nawet nazywać Piotra Wiśnickiego "polskim Ayrtonem Senną", porównując kierowcę Rodin Motorsport do legendarnego Brazylijczyka, który w F1 zasłynął z jazdy w deszczu. - Dokonaliśmy dobrego wyboru na początku wyścigu. Podczas jazdy za samochodem bezpieczeństwa pomyślałem jednak, że zaraz lunie i będziemy mieć kłopoty. Zacząłem jechać wolno, ale na szczęście potem udało się odzyskać prędkość - powiedział Wiśnicki serwisowi F3.

- To było jak podróż z piekła do nieba, potem z nieba do piekła i z powrotem do nieba. Wyścig był szalony - dodał polski kierowca.

Wiśnicki zdradził, że widząc rywali zmieniających opony, był w szoku. - Zastanawiałem się, dlaczego to robią. Zapytałem inżyniera, czy opad jest aż tak intensywny. Odpowiedział, że nie. Dlatego zapytałem ponownie, dlaczego to robią, a w odpowiedzi uzyskałem, że podejmują ryzyko - stwierdził Wiśnicki.

- Tak naprawdę ten opad nie był znaczący, więc pozostanie na slickach było dobrą decyzją, choć wyjazd samochodu bezpieczeństwa sprawił, że trudno było utrzymać w nich temperaturę - dodał 20-latek, który szykuje się już na kolejny wyścig F3 na Węgrzech.

- Zdobycie punktów na Silverstone było wspaniałe, ale zobaczymy, co wydarzy się na Hungaroringu. Nie skupiamy się na tym, co było. Chcemy więcej punktów w kolejnym wyścigu. Hungaroring jest niemal jak domowe Grand Prix dla mnie, bo Węgry znajdują się niedaleko Polski - podsumował.

Czytaj także:
- Mercedes pomoże rywalowi wyjść z dołka? "Skomplikowana sytuacja"
- Red Bull wyprodukował "potwora". Cena? Zwala z nóg

Komentarze (0)