Red Bull Racing zdominował ostatnie lata w Formule 1, ale być może oglądamy powolny rozpad mistrzowskiej ekipy. Z końcem roku z Milton Keynes rozstanie się dyrektor techniczny Adrian Newey. Brytyjczyk, uważany przez wielu za najlepszego inżyniera w F1, kończy swoją przygodę z "czerwonymi bykami" po 18 latach.
Również od 2006 roku w Red Bullu pracuje Jonathan Wheatley. Brytyjczyk przebrnął drogę od szeregowego inżyniera do dyrektora sportowego. 57-latek postanowił jednak zmienić otoczenie i będzie nowym szefem Audi, które zadebiutuje w F1 dopiero w sezonie 2026.
Ostatnie odejścia wywołały w Red Bullu trzęsienie ziemi. W najbliższych tygodniach mamy poznać zupełnie nową strukturę zespołu. - Wiem, że Jonathan chce odejść. Dlaczego mu na to nie pozwolić? To drogi w utrzymaniu specjalista. Za jego pensję mogę zatrudnić kilku inżynierów - mówił jeszcze kilka dni temu Christian Horner, cytowany przez "Blicka".
ZOBACZ WIDEO: Ważą się losy Falubazu. Klub zostanie bez wsparcia miasta?
Szef Red Bull Racing miał postanowić, że poszuka nowych talentów wewnątrz ekipy. W departamencie technicznym wzrośnie rola Pierre'a Wache, który w ostatnich latach przejmował coraz więcej obowiązków Adriana Neweya. Wache mógłby też wypełniać niektóre zadania Wheatleya.
"Czerwone byki" chcą ograniczyć koszty funkcjonowania zespołu F1, aby dostosować się do nowych realiów i limitu wydatków, który od kilku lat coraz mocniej tłamsi ekipy.
Sportowy awans może też czekać Gianpiero Lambiase. Obecny inżynier wyścigowy Maxa Verstappena pełni również funkcję szefa ds. inżynierii wyścigowej. Brytyjczyk z włoskimi korzeniami miałby otrzymać szerszy wachlarz obowiązków. Mało prawdopodobne, aby 43-latek zrezygnował z dalszej pracy u boku Verstappena, bo aktualny mistrz świata bardzo go ceni.
Wykluczone są natomiast transfery z zewnątrz. Red Bull nie chce bowiem tracić środków na inżynierów konkurencyjnych ekip. Ponadto wierzy, że ma dość talentu we własnych szeregach.
Czytaj także:
- To ich koniec w F1? Zaskakujący plan niemieckiego giganta
- Strajk Francuzów może storpedować F1. "Wbicie noża w plecy"