75 mln euro za kilka dni zabawy. Czy Holendrzy zrzucą się na wyścig F1?

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: kibice podczas GP Holandii
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: kibice podczas GP Holandii

Max Verstappen stał się w Holandii bohaterem narodowym, a Formuła 1 zyskała na popularności. Przyszłość wyścigu w Zandvoort stoi jednak pod znakiem zapytania. Jego organizacja pochłania minimum 75 mln euro. Czy na zawody F1 zrzucą się podatnicy?

W tym artykule dowiesz się o:

GP Holandii powróciło do kalendarza Formuły 1 w sezonie 2021 po wieloletniej przerwie. Kilka holenderskich firm zrzuciło się na prawa do organizacji zawodów, korzystając z rosnącej popularności Maxa Verstappena. Czas decyzji był idealny, bo kierowca Red Bull Racing właśnie wtedy kroczył po pierwszy tytuł mistrza świata w karierze.

Obecnie Verstappen zmierza po czwarte mistrzostwo w F1. Pomimo 26 lat na karku, zapracował na miano legendy i bohatera narodowego Holendrów. Jednak przyszłoroczny wyścig w Zandvoort może być ostatnim. Kontrakt wygasa, a coraz wyższe stawki za prawa do organizacji Grand Prix sprawiają, że Holendrów nie stać na zapłacenie żądanej kwoty.

- Zainteresowanie wyścigiem nadal jest bardzo duże. Mamy kontrakt na kolejną edycję i zobaczymy, co dalej - powiedział w zeszły piątek Robert van Overdijk, dyrektor toru w Zandvoort, cytowany przez agencję GMM.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pudło roku już znamy. Niewyobrażalne!

- Czasem dobrze powiedzieć pewne sprawy wprost. Trzy lata temu podjęliśmy ogromne ryzyko finansowe. Obecnie koszt jednego weekendu F1 to wydatek rzędu ok. 75 mln euro. Czy mamy ponownie wyjść ze strefy komfortu przed zawarciem nowego kontraktu? - zapytał van Overdijk.

Wyścig F1 w Holandii jest praktycznie jedynym w kalendarzu, który nie otrzymuje żadnego wsparcia ze strony państwa czy samorządu. Niewykluczone, że to się zmieni, choć van Overdijk tego nie przesądza. - Nie prosimy o nic rządu, niech to będzie jasne. W ostatnich latach pokazaliśmy, że sami możemy stanąć na własnych nogach - dodał dyrektor toru w Zandvoort.

- Inna kwestia jest taka, że nagle zaczęli mnie słuchać liderzy naszych partii politycznych. Po raz pierwszy w życiu. Może to brzmi dziwnie, ale organizujemy największe wydarzenie sportowe w kraju, a poprzedni rząd w ogóle nas nie słuchał. Teraz jest inaczej, ale to nie znaczy, że o coś prosimy. Miło jednak, że mamy takie wsparcie - stwierdził van Overdijk.

Problem Holandii polega na tym, że kraje Bliskiego Wschodu i Azji są gotowe płacić nawet 100 mln dolarów rocznie za możliwość goszczenia F1. Dlatego część europejskich rund wkrótce może pożegnać się z obecnością w kalendarzu mistrzostw świata. Wyjściem dla nich będzie rotacyjna organizacja Grand Prix. Zawody w Holandii mogłyby się odbywać naprzemiennie z GP Belgii.

- Celem jest osiągnięcie porozumienia przed końcem roku. Jestem przekonany, że Zandvoort ma przyszłość w F1. Holendrzy na to zasługują. Jeśli chodzi o organizację wyścigu, jesteśmy przykładem dla innych nacji - podsumował Stefano Domenicali, szef F1.

Czytaj także:
- Kubica zmierza po mistrzostwo Europy. Polak komentuje wygraną w Belgii
- Ojciec Verstappena znów atakuje Red Bulla. "Niech zespół spojrzy w lustro"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty