Zarówno Ferrari, jak i McLaren walczyły o tytuł w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1 w tym roku, ale ostatecznie zespół z Woking zdobył koronę z przewagą 14 punktów dzięki zwycięstwu Lando Norrisa w kończącym sezon GP Abu Zabi.
Sytuacja była jednak dość ciekawa, bo drugi kierowca McLarena, Oscar Piastri, już na początku wyścigu spadł niemal na koniec stawki po kontakcie z Maxem Verstappenem. Za to Carlos Sainz znajdował się na drugim miejscu, a Charles Leclerc po starcie z odległej pozycji na pierwszym "kółku" był w stanie przedrzeć się do punktowanej dziesiątki i zyskiwał później kolejne lokaty.
Ferrari zdobyło w GP Abu Zabi podwójne podium, ale to nie wystarczyło, aby zdobyć tytuł. Włosi czekają na mistrzostwo wśród konstruktorów od roku 2008, kiedy to po zażartej walce pokonali... McLarena. - Oczywiście, to trochę gorzko-słodkie uczucie na koniec sezonu - powiedział Sainz przed kamerami Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ posłał "bombę"! Bramkarz był bez szans
- Drugie miejsce to maksimum, co mogliśmy osiągnąć w tym wyścigu, biorąc pod uwagę tempo Norrisa. Dałem z siebie wszystko. Zwłaszcza w trakcie pierwszego przejazdu wyglądało na to, że możemy się trzymać blisko McLarena. Potem, gdy założyliśmy twarde opony, wydawali się być szybsi o 0,1-0,2 s na okrążenie. Byli poza zasięgiem - powiedział Sainz w Sky Sports.
- Gratulacje dla McLarena. Zasłużyli na ten tytuł. Byli niezmiennie solidni w ostatniej fazie sezonu. My możemy być dumni z wysiłku i sezonu. To był trudny rok, ale zdecydowanie taki, z którego musimy być dumni - dodał.
Imponujący występ Leclerca w Abu Zabi rozpoczął się od unikania problemów na pierwszym okrążeniu, co pozwoliło mu zdobyć wiele pozycji, a prędkość jego Ferrari ostatecznie umożliwiła Monakijczykowi walkę o trzecie miejsce.
- Wiedziałem, że muszę być bardzo agresywny. Miałem świadomość, że na pierwszym okrążeniu muszę podjąć wszelkie możliwe ryzyko, aby zdobyć jak najwięcej miejsc, by potem być w dobrej pozycji na resztę wyścigu, co udało się osiągnąć. Potem, niestety, zaczynaliśmy ze zbyt odległego pola startowego, by wywalczyć o coś więcej. To było maksimum - powiedział Leclerc.
- To boli. W piątek dostaliśmy mocny cios, gdy dowiedzieliśmy, że muszę odbyć karę, ale mimo to daliśmy z siebie wszystko. Po prostu zabrakło nam niewiele do naszego celu. Szkoda, ale też w pierwszej części roku nawet nie byliśmy blisko tego, by walczyć o tytuł. Druga część sezonu była naprawdę dobra i wykonaliśmy świetną robotę - dodał lider Ferrari.