Zawodnik Griffin Core by Campos robił wszystko, aby runda na francuskim torze Paul Ricard była jak najlepsza. Wielka determinacja, walka o każdy ułamek sekundy i sporo godzin spędzonych z inżynierami i mechanikami po każdej sesji. Motorsport pokazał jednak najbrutalniejszą stronę. Świetne osiągi i tempo trudno było w pełni wykorzystać po stratach wywołanych problemami na starcie, częściową utratą mocy i usterką.
Jan Przyrowski wiceliderem F4
Pierwsze kwalifikacje przyniosły pole position z przewagą aż 0,247 s. Niedługo później, po pierwszym z trzech wyścigów, kiedy start z pole position nie poszedł po myśli Polaka, ten walczył o odrobienie strat. Wydawało się, że czeka go walka z poprzedzającymi go Thomasem Strauvenem i Eanem Eyckmansem.
ZOBACZ WIDEO: Wielka strata GKM-u. Prezes tłumaczy zasady finansowe klubu
Po zakończeniu neutralizacji presję wywarł Nathan Tye i to za nim 16-latek z Rossoszycy stracił dużo czasu. Finalnie udało się odzyskać trzecie miejsce, ale to w żaden spokój nie zaspokajało ambicji Jana Przyrowskiego. Protegowany Akademii Motorsportu Orlen od razu po zejściu z podium udał się do garażu, analizował i walczył o jak najlepszą niedzielę.
Początek kolejnego dnia przyniósł trzecie z rzędu pole position w tym sezonie hiszpańskiej Formuły 4. Nastrój przed drugim wyścigiem był bardzo dobry i wydawało się, że niedziela zaspokoi ambicje Jana Przyrowskiego i pozwoli mu gonić lidera mistrzostw. Niestety ponownie na starcie wystąpił problem. Tym razem jednak polskiemu kierowcy było trudno walczyć o nadrabianie strat, ponieważ brakowało osiągów na prostych. Przez to też spadł najpierw na czwarte miejsce, a niedługo potem na siódmą lokatę.
Tak naprawdę trwała walka o to, aby utrzymać się w punktowanej strefie. Po wnikliwych analizach podjęto decyzję o wymianie podzespołów, o których miało być lepiej. Wszyscy pracowali w pocie czoła, aby zdążyć na finałowy wyścig. Niestety wystąpiła niemalże analogiczna sytuacja, ale jeszcze wówczas samochód miał tempo i Jan Przyrowski wrócił do walki o podium.
Gdy już był trzeci, okrążenie później dały o sobie znać problemy, które uniemożliwiały dalszą rywalizację i zmusiły Polaka do wycofania się z wyścigu. Zdecydowanie nie taki miał być finał weekendu - motorsport pokazał swoje brutalne oblicze. Tytaniczna praca, świetna forma, najlepsze tempo, świetne kwalifikacje, ale gdy daje znać o sobie problem techniczny, kierowca niewiele może w tej sytuacji zrobić.
Jan Przyrowski awansował w klasyfikacji generalnej
Pomimo faktu, że weekend we Francji nie potoczył się po myśli Jana Przyrowskiego, udało mu się wywalczyć 23 punkty. Z tego 15 za trzecie miejsce w pierwszym wyścigu i 4 za siódmą lokatę w drugich zawodach oraz łącznie 4 za dwie wygrane w sesjach kwalifikacyjnych. Miniony weekend nie był udany też dla wielu innych zawodników, a suma summarum protegowany Akademii Motorsportu Orlen wywalczył więcej "oczek" niż poprzedzający go przed weekendem rywal, Rene Lammers. Oznacza to, że obecnie 16-letni Polak, mający w swoim dorobku 133 punkty, ma przed sobą jedynie Thomasa Strauvena.
- Trudny weekend na torze Paul Ricard. Miałem mega tempo w kwalifikacjach i w wyścigach, ale niestety problemy techniczne przez cały weekend wykluczały mnie z rywalizacji o zwycięstwa. Z całego weekendu mam wielki niedosyt pod względem wyniku, ale i tak jestem zadowolony z tego, co zrobiłem w tym tygodniu. Kolejna runda hiszpańskiej Formuły 4 odbędzie się w Jerez, 19-21 września. Dziękuję wszystkim za kibicowanie i wspieranie mnie. Wielkie podziękowania dla Akademii Motorsportu Orlen, Geothermal Solutions i Repiński Transport za umożliwienie dalszych startów - powiedział Jan Przyrowski po czwartej rundzie hiszpańskiej Formuły 4 w Le Castellet.
Dopiero 19-21 września na torze Jerez zaplanowano piątą rundę sezonu. Oznacza to długą przerwę startową dla Jana Przyrowskiego. W jej trakcie zawodnik z Rossoszycy będzie kontynuował swoją pracę. Po przerwie sezon wkroczy w decydującą fazę, a do zdobycia będzie aż 225 punktów. Celem jest powrót do walki o zwycięstwa i tytuł mistrzowski w hiszpańskiej Formule 4.