Niemal dekadę temu McLaren zajmował przedostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1, mając ogrom problemów w związku z niezbyt wydajnymi silnikami Hondy. Sytuacja stajni z Woking zaczęła się zmieniać wraz z rozpoczęciem rządów przez Zaka Browna. Amerykanin został dyrektorem generalnym McLarena w roku 2018. Krok po kroku Brown wprowadzał zmiany, które poskutkowały tym, że w ubiegłym sezonie Brytyjczycy wygrali tytuł w klasyfikacji konstruktorów F1.
"Financial Times" ujawnił, że sukces sportowy McLarena wiąże się z sukcesem finansowym. Brown w 2024 roku otrzymał pensję w wysokości 50,3 mln dolarów. Wzrost wynagrodzenia Amerykanina jest znaczący, bo ledwie dwanaście miesięcy wcześniej jego wynagrodzenie wynosiło 35,6 mln dolarów. Podwyżka wyniosła zatem prawie 15 mln dolarów.
ZOBACZ WIDEO: "Nie dam sobie tego wmówić". Stanowcza reakcja Zmarzlika
Jak zauważył "FT", McLaren jest jednym z nielicznych zespołów F1, w których szef zarabia więcej niż kierowcy. Po ostatniej podwyżce Lando Norris ma inkasować ok. 30-35 mln dolarów, a zarobki Oscara Piastriego mają kształtować się na poziomie 12-20 mln dolarów.
Brown bez wątpienia zasłużył na dość wysoką pensję, bo dzięki swoim kontaktom biznesowym ściągnął do McLarena wielu sponsorów, głównie ze Stanów Zjednoczonych. Gdy brytyjski zespół znajdował się na dnie F1 na bolidach trudno było dostrzec jakiegokolwiek logotypy firm, obecnie Brytyjczycy mają kilkadziesiąt partnerów, dzięki którym inkasują miliony dolarów. Przekłada się to na stan finansów McLarena.
Z danych przekazanych przez McLarena do brytyjskiego urzędu skarbowego wynika, że w 2024 roku firma miała 712,4 mln dolarów przychodów, podczas gdy dwanaście miesięcy wcześniej było to 579,35 mln dolarów. Brytyjczycy wygenerowali zysk 50,41 mln dolarów, a w roku 2024 zarobili 15,59 mln dolarów.
Sukces w F1 ma też swoją cenę - pensje McLarena wypłacane kadrze kierowniczej wzrosły z 44,3 mln dolarów do 100,8 mln dolarów.