Hiszpan podkreślił, że pomimo rozmachu, z jakim Red Bull zdobywał punkty w Grand Prix Singapuru, Japonii i Korei, losy mistrzostw nie są jeszcze przesądzone. - Moje położenie jest dość dobre. To druga najlepsza możliwość dla każdego kierowcy. Na cztery wyścigi przed końcem sezonu, mamy z Vettelem prawie tyle samo punktów i możliwości. Jesteśmy w takiej sytuacji, jakiej chcieliśmy. Będziemy walczyć o mistrzostwo do samego końca. W ostatnich kilku wyścigach Red Bull był bardzo mocny i szybki, ale cały ten rok to dla każdego wzloty i upadki, więc musimy się poprawić i spróbować ich doścignąć.
- Moja motywacja jest wyższa niż kiedykolwiek. Nie tylko moja - cały zespół jest zmotywowany, bo każdy pragnie tego mistrzostwa. Przez cały rok walczyliśmy z naszym samochodem, zwłaszcza w pierwszej części sezonu, a teraz, na cztery wyścigi przed końcem jesteśmy w fazie pełnego ataku. Każdy w zespole jest na tym bardzo skoncentrowany. Widzimy, że Red Bull dysponuje bardzo szybkim samochodem, zwłaszcza w sobotę. Oni będą starali się wykorzystywać ich najmocniejsze atuty, ale my zrobimy dokładnie to samo. Chodzi o rozwój bolidu do granic możliwości, strategią i podejście do weekendów, ale nie różnią się one od tego, jak przez minione wyścigi - dodał.
Kierowca Ferrari jest świadomy, że jego zespół musi koniecznie poprawić tempo kwalifikacyjne, aby uniknąć możliwych incydentów na pierwszych zakrętach pozostałych wyścigów. - Tak naprawdę wszystko zależy od pozycji, z której startujesz. Jeśli zaczynasz rywalizację z pole position, to na 99 procent unikniesz wypadków. Musimy poprawić nasze sobotnie tempo i walczyć o jak najwyższe pola, aby obejść incydenty. Nie ma jednak żadnych wyuczonych manewrów, aby uniknąć problemów na pierwszych okrążeniach. Zawsze wykazywaliśmy spokój i nie podejmowaliśmy przesadnego ryzyka, ale wszystkie incydenty po których musieliśmy się wycofać, były całkowicie poza naszą kontrolą. To przytrafiło się nam, ale może także każdemu innemu. Zazwyczaj na przestrzeni całego sezonu, wszystko się wyrównuje.