Pirelli pod obstrzałem, a efekty widać było już kilka dni przed zawodami w Bahrajnie. Pierwotny termin rozpatrzenia możliwości zmiany specyfikacji opon został, przynajmniej częściowo przyspieszony publikacją informacji o zmianie parametrów tzw. "option tyre" z wersji miękkiej na średnią. Otwarte pozostaje pytanie jaka będzie kontynuacja tych kontrowersji, które niewątpliwie zdominowały dotychczasowe wyścigi tego sezonu. Czy oponiarski monopolista Formuły 1 uzna za stosowne pozwolić kierowcom na prawdziwe ściganie kosztem częściowego zminimalizowania priorytetu nieprzewidywalności i promocji wyprzedzania? Głównym punktem krytyki, wspólnym dla wielu zawodników i zespołów jest bowiem konieczność skrajnie prewencyjnej jazdy pod kątem dbałości o przetrwanie opon, w szczególności miękkiej mieszanki. Trzeba przyznać, że kłóci się to trochę z pewnego rodzaju esencją wyścigów, nie tylko Formuły 1 jaką jest definiowanie i podnoszenie absolutnych możliwości samochodu. Czyżby komercjalizacja zaczynała rządzić się w sferze technicznej?
Przy aktualnym kalendarzu startów wyścig w Bahrajnie jest w pewnym sensie punktem przełomowym. Pod względem geograficznym jest pomostem między daleką egzotyką Australii, czy Malezji, a nadchodzącą europejską częścią sezonu. Wyjątkowy jest również charakter obiektu ze względu na jego pustynne położenie, co wiąże się z częstym problemem piasku na torze. Specyfika toru również stwarza trochę sytuację nowego rozdania kart. Bowiem w Bahrajnie tradycyjnie stosuje się mocno odmienne ustawienia samochodu w stosunku do poprzednich torów takich jak Chiny i Malezja. Najczęściej problemy z balansem samochodu dotyczą tu tyłu, a nie jak w przypadku wspomnianych obiektów przodu samochodu. Takie różnice w preferowanym ustawieniu mogą doprowadzić do przetasowania wśród potencjalnych faworytów., do wyższej konkurencyjności innych konstrukcji. Podobnie pod kątem klasyfikacji Bahrajn traktowany jest jako punkt zwrotny, ponieważ chaos początku sezonu zaczyna powoli mijać, a sytuacja względem potencjalnych liderów jest trochę bardziej klarowna. Na pewno nie oznacza to jakiegoś konkretnego pretendenta do tytułu mistrzowskiego, na pewno nie w tak wyrównanym i nieprzewidywalnym sezonie, nie mniej jednak wyniki z Bahrajnu mają swoją doniosłość.
Zmiany w konkurencyjności czołowych kierowców w wyścigu były, po wycofaniu z zawodów miękkiej mieszanki do przewidzenia i w tym sensie nie dziwi zwycięstwo Vettela. Dostrzegalny jest jednak fakt, iż to właśnie Red Bull najwięcej skorzystał na takiej zmianie, ponieważ problemy konkurentów, głównie Mercedesa pozostały. Pomimo stosowania tylko twardych i średnich opon kierowcy tego zespołu borykali się z bardzo dużymi wahaniami przyczepności. Szczególnie dla Rosberga wyścig musiał oznaczać wyjątkową frustrację. Startując z pole position oczekiwania zawsze są większe, nawet przy świadomości mocno kompromisowych właściwości samochodu względem opon. Niepowodzenie niemieckiego kierowcy jest szczególnie wyraźne patrząc na wyniki Hamiltona, który z dziewiątego pola startowego zdołał ukończyć wyścig na piątej pozycji. Z jednej strony Mercedes nie może więc uporać się z problemem żywotności opon, a z drugiej ekipa Lotusa cały czas profituje z tego typu kłopotów. Te dwa zespoły, pod kątem pracy opon przy długim dystansie stanowią swoiste przeciwności i to się, pomimo braku miękkiej mieszanki nie zmieniło. Pamiętamy przecież problemy Hamiltona w ostatnich wyścigach. W identycznej sytuacji znalazł się Nico Rosberg po starcie Grand Prix Bahrajnu. Jego deficyt prędkości, po zaledwie dwóch, trzech okrążeniach wyglądał początkowo, podobnie jak poprzednio w przypadku Hamiltona na defekt techniczny. Taka była różnica w prędkości w stosunku do innych samochodów. Jak wiadomo, diametralnie odmienna jest forma Mercedesa podczas kwalifikacji. Pole position Rosberga zostało skomentowane przez drugiego na starcie Vettela jako czas okrążenia będący poza jego zasięgiem, a trzeba podkreślić, iż jest to drugie pole position zespołu Mercedesa z rzędu. O ile w przypadku tej ekipy brak miękkich opon w Bahrajnie nie oznaczał końca kłopotów, o tyle w przypadku Red Bulla w dużej mierze tak. Nie było konieczności sięgania po ekstremalne strategie w czasie kwalifikacji w stylu niedawnej rezygnacji z Q3, można było wykorzystać pełny potencjał samochodu osiągając, jeśli weźmiemy pod uwagę drastyczne spadki przyczepności w bolidzie Rosberga nieformalne pole position, unikając jednocześnie problemów z miękką mieszanką na początku wyścigu. Ten początek był zresztą dla zwycięstwa Vettela kluczowy. Mocno atakowany przez Alonso, po kilkukrotnej wymianie pozycji zdołał utrzymać swoje wyjściowe drugie miejsce, aby po chwili móc zaatakować Rosberga, którego pozycja startowa była przy takim tempie na średniej mieszance, jak wspominałem mocno prowizoryczna i właśnie te słabe czasy okrążeń Rosberga były idealnym prezentem dla Vettela. Nie tylko bowiem umożliwiły łatwy atak, ale również przez moment wstrzymały pogoń Alonso , który dopiero na szóstym okrążeniu znalazł się przed kierowcą Mercedesa umożliwiając jednocześnie wyprzedzenie Rosberga rewelacyjnie jadącemu Paulowi Di Rescie. Pomimo bezapelacyjnie wspaniałego wyścigu forma zespołu Force India ma, moim zdaniem również swoje źródło w możliwościach wykorzystania opon, których nietypowa specyfika przyczynia się do tak nagłych zwrotów formy. Podobnie było podczas poprzedniego Grand Prix w przypadku zespołu Toro Rosso. Potwierdza tę teorię chociażby końcówka wyścigu, gdzie oszczędność opon spada zdecydowanie na dalszy plan, a w której Di Resta sporo tracił w stosunku do otaczających go samochodów, a więc możliwości samej konstrukcji nie są tak konkurencyjne jak wskazywałby na to wynik kwalifikacji, czy pierwsza połowa wyścigu. Vettel mógł więc bardzo szybko zacząć budować przewagę, nie obawiając się o zagrożenie wspomaganym DRS-em atakiem kogoś z tyłu. Pod kątem tej pierwszej fazy wyścigu bardzo znacząca była poprawa osiągów Red Bulla w zakresie prędkości maksymalnej. W porównaniu z Grand Prix Chin to wręcz przepaść, a biorąc pod uwagę fakt, iż to raptem tydzień uważam, że w Chinach popełniono błąd przy doborze przełożeń. Na pewno w Bahrajnie wnioski zostały wyciągnięte. Zdawano sobie bowiem sprawę, iż taki deficyt prędkości maksymalnej może niestety zaprzepaścić szanse na zwycięstwo ze względu na zbyt duże ryzyko ataków. Przewaga Vettela szybko przybrała charakter komfortowy i przy drugiej zmianie opon Niemiec był w stanie wrócić na tor bez oddawania pozycji. Trochę szkoda kłopotów Alonso z DRS-em i potencjalnie ciekawej walki, ale i tak Grand Prix Bahrajnu obfitowało w emocjonujące pojedynki. Chociażby z udziałem Rosberga, który sukcesywnie spadał w klasyfikacji i nawet użycie twardych opon nie zmieniło scenariusza nagłego, bardzo mocnego pogorszenia czasów raptem po kilku okrążeniach od wymiany opon. To zestawienie rewelacyjnych kwalifikacji z wyjątkowymi problemami w utrzymaniu tempa przez chociażby kilka okrążeń pokazuje bardzo dużą jednokierunkowość konstrukcji Mercedesa zorientowaną w zasadzie w całości na optymalny czas pojedynczego okrążenia. Pokazuje również, iż mało kto zdawał sobie sprawę na etapie projektowania samochodu ze specyfiki nadchodzącego sezonu. Potencjał w sensie szybkości zatem jest, ale przed Mercedesem trudne zadanie znalezienia kompromisu pod kątem stabilności czasów okrążeń i jestem bardzo ciekawy jak szybko ich zaplecze inżynierskie będzie w stanie ten problem obejść. Pojedynków było oczywiście dużo więcej i to niestety nie zawsze o pozytywnym charakterze. Mam tu na myśli mocno kontrowersyjne zachowanie Pereza w stosunku do jeżdżącego w tym samym zespole Buttona. Bardzo agresywna walka z kilkukrotną, bardzo nagłą zmianą kierunku jazdy na prostej, czy kontaktem Pereza z bolidem Buttona w środku zakrętu na pewno nie jest sposobem jazdy, który zaakceptuje zespół Mclarena. Tego typu agresja, przy aktualnych oponach musi być konsekwentnie minimalizowana, a w przypadku jednego zespołu jest po prostu nie do pomyślenia. Nie ukrywam, że źle oceniam postawę Pereza. On jest nowym kierowcą w zespole i to on dostał od Mclarena szansę bądź co bądź dużego awansu. Przed zawodami w Bahrajnie był pod krytyką zespołu co do swojej szybkości i rezultatów w pierwszych trzech wyścigach. Krytyka była uzasadniona, a co do jej upublicznienia podpisując kontrakt z topowym zespołem należy niestety liczyć się z bardzo dużą presją pod kątem wyników. To nie jest miejsce na naukę. Skutek tych działań był chyba jednak pozytywny, biorąc pod uwagę lepsze tempo Pereza, niepotrzebnie połączone z agresją.
Grand Prix Bahrajnu było więc na pewno dalszą progresją w sensie uatrakcyjnienia spektaklu. Walki było wyjątkowo dużo, zarówno na początku wyścigu jak i podczas jego ostatnich okrążeń. Na rozwój sytuacji w dalszej części sezonu będą miały podstawowy wpływ zapowiadane niedawno decyzje producenta opon sprowadzające się do możliwej zmiany charakterystyki poszczególnych wersji ogumienia, czyli posunięcia znacznie dalej idącego od zwykłego wycofania miękkiej mieszanki. Mam jednak wrażenie, że kierunek działań Pirelli, wraz ze zmianą retoryki w stosunku do początku sezonu nie jest oderwany od polityki.
***
Jarosław Wierczuk, były kierowca wyścigowy, a obecnie szef Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.
Profil Fundacji na FB: facebook.com/FundacjaWRP
Strona Fundacji: fundacjawrp.pl/