Kimi Raikkonen w ostatnim wyścigu na torze w Soczi miał wielkie szanse na swoje trzecie podium w obecnym sezonie. Nierozważny atak na pozycję zajmowaną przez Valtteriego Bottasa pozbawił go jednak złudzeń. Fin dojechał do mety piąty, lecz ukarany przez sędziów za spowodowanie kolizji spadł na ósmą lokatę.
Rodak Raikkonena i były mistrz świata, Mika Hakkinen, stwierdził, że zawodnik Ferrari nie radzi sobie ze swoją obecną pozycją w zespole. - Dosięgła go frustracja, ponieważ jego partner zespołowy (Sebastian Vettel - dop. red.) był znów przed nim, w drodze po kolejne podium - stwierdził.
Dyrektor Mercedesa, Niki Lauda, podzielił opinię Hakkinena. - Raikkonen starał się z całych sił, a na końcu Vettel i tak dał mu popalić. On zaś sam załatwił siebie uderzając w Bottasa. To nie był jego popis - powiedział Austriak.
W Ferrari stają jednak w obronie swojego kierowcy, który zdaniem włodarzy stajni z Maranello pokazał niezwykłą determinację w walce o podium dla zespołu. Karę wymierzoną przez sędziów uznano za niesprawiedliwą.
- Kolizją do jakiej doprowadził w Monako Ricciardo była bardzo podobna, ale uznana jako incydent wyścigowy. Nie rozumiem dlaczego tym razem nie postąpiono podobnie - powiedział szef zespołu Maurizio Arrivabene.
Występ Raikkonena pozytywnie ocenił także jedyny żyjący syn Enzo Ferrari, Piero. - On (Kimi - dop. red.) jest wyjątkowy, prawdziwy kierowca wyścigowy, który jest godny tradycji Ferrari - przyznał.