Lewis Hamilton wyjaśnił okoliczności swojego wypadku w środę za pośrednictwem Instagrama. Brytyjczyk tłumaczył, że zawadził lekko swoją Pagani Zondą o zaparkowany przy drodze samochód. Do zdarzenia doszło we wczesnych godzinach porannych we wtorek.
Tłumaczenie kierowcy Mercedesa różni się jednak od wersji jaką przedstawiają organy władzy w Monako. Lokalna policja potwierdziła, że 30-latek uderzył w aż trzy samochody po tym jak "poślizgnęła mu się stopa na pedałach hamulca i sprzęgła". W oświadczeniu czytamy również, że Hamilton był poddany testom na obecność alkoholu, lecz wynik był negatywny.
W efekcie wypadku Hamilton ominął jedną z imprez sponsorskich w Brazylii. Do Sao Paulo dotarł z jednodniowym opóźnieniem. W rozmowie z mediami przyznał szczerze, że wypadek był efektem stylu życia jakie prowadził.
- Do wypadku doprowadziły długie imprezy i fakt, że nie wypocząłem przez ostatnie półtora tygodnia - tłumaczył. - Jestem wyczerpany. W tym samym czasie ciężko trenowałem i nie spałem dużo.
- Ogólnie rzecz biorąc jestem energiczną osobą, ale tydzień po Meksyku wypiłem naprawdę dużo i odbija się to teraz na mojej kondycji - dodał.
Hamilton przyznał, że choć w mediach pojawił się temat jego absencji w wyścigu o GP Brazylii, on sam nawet przez chwilę nie dopuszczał do siebie takiej myśli.
- Nawet nie myślałem o tym, by nie przyjechać - powiedział. - W trakcie całej mojej kariery ani razu nie miałem takiej myśli, by opuścić wyścig - podkreślił.