Pastor Maldonado po raz kolejny znalazł się w ogniu krytyki po ostatnim wyścigu w Brazylii, gdy doprowadził do kolizji z Marcusem Ericssonem. Na łamach mediów zawodnika krytykowała szefowa Saubera czy były mistrz świata Mika Hakkinen, który stwierdził wprost, że zawodnicy "boją się" ścigać u boku Wenezuelczyka.
Kierowca Lotusa odpiera jednak te ataki uznając, że prezentuje na torze postawę godną kierowcy wyścigowego. - Jeździłem agresywnie przez całą karierę. Zawsze miałem jaja, by przekraczać granice - oznajmił na łamach Bild am Sonntag.
- Kiedy zakładam kask, jadę tak szybko jak to możliwe. Czasami popełniasz błędy, ale musisz to robić jeśli chcesz przekraczać limity. Nawet w czasach kartingu, gdy miałem poduszkę na siedzeniu, aby lepiej widzieć, byłem ryzykantem. Wszystko albo nic, to było moje motto - dodał.
Dopytany o swoje wypadki i incydenty na torze w czasach kariery w F1, Maldonado odparł: - To część tego sportu. Inni kierowcy również powodują wypadki, a nikt o nich nie mówi. Gdy ja mam wypadek, to natychmiast jest skandal.
Mimo fatalnej opinii na temat swojego stylu jazdy Maldonado zapewnił, że w padoku ma wielu przyjaciół. - Więcej niż myślicie! - odpowiedział. - Prawdopodobnie więcej niż Hamilton.
- Przyjaźnię się z Fernando Alonso i Felipe Massą. Dogaduję się też dobrze z Sergio Perezem chociaż stoczyliśmy tyle twardych pojedynków - dodał.