Debiut Michaela Schumachera w Ferrari przypadł na inaugurujący sezon 1996 wyścig o Grand Prix Australii. Niemiec wchodził do zespołu jako podwójny mistrz świata z Benettonem. Włosi przyjęli go z największymi honorami. Ostatni raz mieli w swoim składzie tak utytułowanego kierowcę na początku dekady, gdy w czerwonym bolidzie z Maranello zasiadał Alain Prost.
Schumacher szybko przekonał się dlaczego włoska stajnia nie mogła przełamać dominacji Williamsa, a w ostatnich latach ustępowała także Benettonowi. Pierwsze kwalifikacje nowego sezonu odbyły się Melbourne, które zastąpiło w roli gospodarza GP Australii Adelajdę. Wyścig zaplanowano na zmodernizowanym torze Albert Park.
Kwalifikacje wygrał duet Williamsa, który przejął miejsca w pierwszej linii. Drugi rząd mieli stworzyć kierowcy Ferrari - i tu niespodziewanie liderem okazał się Eddie Irvine. Brytyjczyk, który w ostatnich latach nie miał szans na walkę z czołówką, pokonał Schumachera o ponad 0,2 sekundy. Już w sobotę dyskutowano o sensacji.
Weekend zakończył się dla Schumachera marnie. Na 32 okrążeniu w jego Ferrari doszło do awarii hamulców. Niemiec wycofał się, lecz nie wiedział, że to dopiero początek fatalnej serii w jego pierwszym sezonie w barwach włoskiego teamu.
W następnym wyścigu w Brazylii "Schumi' wywalczył pierwsze podium. Kilka tygodni później stracił szansę na kolejne podczas GP Argentyny na skutek uszkodzenia skrzydła. Do końca sezonu nie ukończył jeszcze trzech wyścigów z powodu awarii swojego bolidu - w Kanadzie, Wielkiej Brytanii i na Węgrzech.
Pierwszy sezon w Ferrari ukończył na 3. miejscu wśród kierowców. Po tytuł nie mógł sięgnąć jeszcze przez następne trzy lata. Wygrał dopiero w roku 2000 i długo nie mógł zejść z pierwszego stopnia podium. W latach 2000-2004 zdobył aż pięć tytułów mistrzowskich, zostając najbardziej utytułowanym kierowcą w historii Formuły 1.
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: 62-latek popisuje się umiejętnościami
Źródło: WP SportoweFakty