18-letni kierowca dał upust emocjom w trakcie wyścigu w momencie, gdy nie potrafił wyprzedzić swojego zespołowego partnera Carlosa Sainza. Hiszpan przez długi czas nie mógł poradzić sobie z Jolyonem Palmerem, przez co zwalniał jadącego za nim Maxa Verstappena.
- Dajcie mi go w końcu wyprzedzić, to trwa zbyt długo! - pieklił się przez radio Verstappen, w rozmowie z inżynierem.
Po przejechaniu kolejnych okrążeń Holender jeszcze bardziej zaostrzył ton. - (...) Nie chcecie mnie puścić, to jakiś p******* żart, naprawdę!
Wcześniej nastolatek był równie zażenowany strategią zespołu, który przywołał do alei serwisowej jako pierwszego Sainza, mimo iż to Holender był w lepszej pozycji na torze.
- Ile razy mam wam powtarzać, że mam problem z oponami? Chciałem zjechać pierwszy - denerwował się przed swoim inżynierem.
Po zawodach szef Toro Rosso, Franz Tost tłumaczył, że ściągnięcie Sainza było nieplanowane, lecz opony w bolidzie Hiszpana były w fatalnym stanie.
Pod koniec wyścigu wyraźnie zdenerwowany Verstappen uderzył w tył bolidu swojego partnera na wyjściu z zakrętów. Sainz dał radę jechać dalej, a Holender po wykonaniu pełnego obrotu również dotarł do mety.
- Byliśmy na granicy z naszymi oponami i doszło do kontaktu - tłumaczył się Verstappen. 9. na mecie Sainz nie miał jednak pretensji. - Zdarza się, nie mam z tym problemu. Nie zrujnowało to mojego wyścigu, więc nie mogę narzekać - dodał.