Chase Carey - nowy władca Formuły 1

Getty Images / Na zdjęciu: reprezentant Liberty Media, Chase Carey
Getty Images / Na zdjęciu: reprezentant Liberty Media, Chase Carey

Po blisko pół wieku rządów Berniego Ecclestone'a, Formuła 1 znalazła się w rękach Amerykanów. 86-letniego Brytyjczyka zastąpił Chase Carey, absolwent Harvardu, który zapowiada przywrócenie F1 lat świetności.

Berniego Ecclestone'a można nie lubić, ale to właśnie on z niszowego sportu zrobił serię wyścigową, która dorobiła się miana królowej motosportu. Formuła 1 to najbardziej prestiżowe i najlepsze wyścigi świata, cel każdego kierowcy ścigającego się na torze. Od kilku lat F1 znajduje się jednak w kryzysie. Od 2008 roku oglądalność systematycznie spada. 600-milionowa widownia stopniała przez osiem lat o 200 mln telewidzów, a 86-letni Brytyjczyk nie potrafił odwrócić trendu. Teraz tej misji podjęli się Amerykanie z Liberty Media Corporation. F1 ma być nowocześniejsza, bliżej kibica i jeszcze bardziej widowiskowa. Wielomilionowa hollywoodzka produkcja na torze, którą wyreżyserować ma Chase Carey - nowy władca Formuły 1.

Formalnie Carey objął stanowisko dyrektora generalnego, co w praktyce oznacza, że został nowym szefem objazdowego cyrku F1. O 63-letnim nowojorczyku, wielkim kibicu New York Yankees i amatorze piwa Budweiser nie wiemy zbyt wiele, poza tym, że jest sprawnym menadżerem, znającym branżę medialną od podszewki.

Jako absolwent Harvardu w 1988 roku rozpoczął pracę w telewizji FOX. Wspinając się po szczeblach kariery, w końcu został prezesem stacji i zmienił jej profil, stawiając w znacznym stopniu na sport. Jedną z jego pierwszych decyzji było wykupienie za 1,6 mld dolarów praw telewizyjnych do pokazywania rozgrywek NFL.

Awansując na szefa 21st Century Fox został prawą ręką i najbardziej zaufanym człowiekiem magnata medialnego Ruperta Murdocha. Charyzmatyczny Australijczyk, który nie uznawał przyjaźni w interesach, dla Careya zrobił wyjątek i według współpracowników, traktował go jak syna.

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje

Carey, podobnie jak przeciętny Amerykanin nie jest wielkim fanem Formuły 1. Wyścigami zainteresował się dopiero, kiedy jasne stało się, że Liberty Media będzie nowym właścicielem F1. Na pierwszy wyścig pojechał dopiero w 2016 roku do Singapuru. Złośliwi żartują, że jego jedynym doświadczeniem z szybkimi samochodami był wypadek, jakiemu uległ w czasach studenckich. Carey wyleciał przez przednią szybę i do dzisiaj nosi blizny, które ukrywa za imponującymi wąsami.

Amerykanin będzie musiał zmierzyć się z legendą Berniego Ecclestone'a, do którego będzie porównywany na każdym kroku. Może jednak liczyć na pomoc tęgich głów. Kwestiami sportowymi zarządzać będzie były dyrektor techniczny Ferrari i były szef zespołu Mercedesa, Ross Brawn. Sean Bratches, były dyrektor wykonawczy ESPN, zajmie się działalnością komercyjną Formuły 1. W trójkę mają zmienić F1 w bardziej otwarty sport i uczynić z niego show w amerykańskim stylu.

- Gdy przeanalizowaliśmy ten biznes, doszliśmy do wniosku, że przez ostatnie cztery-pięć lat nie rozwijał się tak jak powinien, nie wykorzystano pełnego potencjału - tłumaczy Carey. To wyraźna szpilka wbita Ecclestone'owi, który nie dostrzegł szansy w rozwoju mediów społecznościowych i zaniedbał wdrażanie nowinek technologicznych w relacjach telewizyjnych z wyścigów.

Carey przekonuje, że Formuła 1 za rządów Liberty Media odzyska renomę, stanie się spektaklem najwyższej klasy, a przy zmianach wreszcie decydujący głos będą mieli kibice, a nie koncerny samochodowe.

Komentarze (1)
avatar
jopekpopek
24.01.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie cieszę się i tak zagłosowałem. Amerykanie czego się nie czepią to zzepsują, ochydzą i zrobią burdel.