Lewis Hamilton będąc liderem GP Azerbejdżanu został zmuszony do nieplanowanej wizyty w alei serwisowej z powodu poluzowania się zagłówka w jego bolidzie. To pozbawiło Brytyjczyka szans na wygraną i sprawiło, że do mety dojechał dopiero na piątej pozycji, za plecami swojego najgroźniejszego rywala Sebastiana Vettela.
Mercedes podjął się natychmiastowej analizy nietypowego defektu w samochodzie Hamiltona. Winy za mocowanie zagłówka nie poniesie jednak żaden z mechaników. - Nie pozwolę sobie na to, by palcem wskazywać jedną osobę. Ten zespół wygrał trzy tytuły mistrza świata w tym składzie - oznajmił szef teamu Toto Wolff.
Inżynierowie niemieckiego zespołu w trakcie analizy w fabryce w Brackley stwierdzili, iż rolę mogła odegrać długość kołków w miejscu przyczepienia zagłówka. - Pierwszy raz słyszałem o takim problemie. Okazuje się, że kołki mocujące nie są zbyt długie - tłumaczył Wolff.
Pracujący dla Mercedesa Niki Lauda zapewnił, że zespół wymyśli nowy projekt zagłówka, by w przyszłości nie przegrać w tak głupi sposób kolejnego wyścigu. - Przeprojektujemy cały element - oznajmił Austriak. - W Azerbejdżanie powinniśmy odnieść gładkie zwycięstwo - żałował.
ZOBACZ WIDEO Rajd Polski rozpoczął się od wielkich grzmotów. Ulewa i grad nad Mikołajkami (WIDEO)