Robert Kubica nieoczekiwanie pojawił się w padoku Formuły 1 podczas oficjalnego weekendu Grand Prix na torze Monza. Polak nie był tym razem ubrany w barwy Renault, gdyż była to wyłącznie gościnna wizyta zakończona w roli komentatora podczas relacji z treningów na antenie włoskiej telewizji Sky.
- Robert zjawił się tutaj tylko po to, by przywitać się z dawnymi znajomymi - zapewnił włoski menedżer polskiego kierowcy, Alunni Bravi. - Od czasu rozstania z F1 nie było go w padoku, nie licząc testów na Węgrzech, które nie były oficjalnym weekendem GP.
- Ludzie naciskają na niego bez przerwy, okazują jak bardzo chcieliby jego powrotu do Formuły 1. To motywuje dodatkowo. Robert z chęcią wysłuchuje takich opinii - powiedział Bravi.
Jeśli wierzyć spekulacjom prasowym, po zakończeniu pomyślnych dla Kubicy testów na Węgrzech, gdzie Polak ostatecznie udowodnił, że jest gotowy do prowadzenia obecnego bolidu F1, aktualnie za kulisami rozgrywa się walka o uzyskanie fotela kierowcy wyścigowego na sezon 2018. Wszystko wskazywało na to, że w grę wchodzi wyłącznie posada w Renault, lecz Bravi zaskoczył zainteresowanych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Łokcie z piekła rodem. Tak trenuje Joanna Jędrzejczyk
Zapytany czy Kubicą interesują się również inne zespoły poza Renault, menedżer odparł: - Z pewnością wyniki testów na Węgrzech były znacznie lepsze niż powszechnie oczekiwano, także w padoku F1. Z tego powodu zainteresowanie jego osobą jest większe, w Formule 1 i poza nią.
Bravi zaprzeczył jednak stanowczo stwierdzeniu, iż w takim wypadku wizyta na Monzy jest dla Kubicy okazją do rozmów z zainteresowanymi ekipami jak również temu, że brak oficjalnego uniformu Renault sugeruje jego angaż w innej stajni.
- Nie ma w tym żadnej strategii. Robert zdecydował o przyjeździe na tor w ostatniej chwili, nic nie było zaplanowane i za kulisami nie ma żadnych negocjacji. Jesteśmy po prostu wdzięczni, że zostaliśmy zaproszeni do padoku dzięki Renault - podsumował Bravi.