Lewis Hamilton dzięki wygranej we Włoszech po raz pierwszy w sezonie objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej kierowców. Lider Mercedesa na Monzy do spółki z Valtterim Bottasem dał dublet swojemu zespołowi, upokarzając w ten sposób Ferrari w swoim domowym wyścigu.
Na podium Brytyjczyk zebrał solidną porcję gwizdów od wiernych fanów czerwonych bolidów z Maranello. - Mogłem się spodziewać takiej reakcji, tutaj we Włoszech - mówił Hamilton. - W kilku ostatnich sezonach stało się to powszechne, gdy kierowca Ferrari nie był na czele.
- Jeśli pokonujesz na tym obiekcie Ferrari, to naturalne, że stajesz się ich wrogiem. Teraz to ja wspólnie z Valtterim byliśmy tymi złymi gośćmi. Czasami pasuje mi taka rola, ale nie przejmuję się tym. Mam respekt dla tych fanów, podziwiam ich pasję. Robią to z miłości do Ferrari - dodał.
ZOBACZ WIDEO Kuba Piątek: Po kontuzji nie ma śladu, chcę pokazać, że jestem gotowy
Hamilton, który ma już na koncie cztery wygrane na Monzy, przyznał, że z roku na roku widzi coraz więcej swoich kibiców między włoskimi tifosi. - Wśród wielu włoskich flag widziałem kilka brytyjskich. Krok po kroku będę przekonywał tych ludzi do siebie. W kolejnym sezonie będzie ich znów więcej - przyznał dumnie.
Lewis Hamilton po wyścigu o GP Włoch objął prowadzenie w mistrzostwach świata z trzema punktami przewagi nad liderem Ferrari, Sebastianem Vettelem.