O odejściu Jolyona Palmera z Renault mówiono już od wielu tygodni. Brytyjczyk zadebiutował w ekipie z Enstone przed rokiem i jego wyniki nie powalały na kolana. W dotychczas rozegranych wyścigach zdobył ledwie punkt - w zeszłorocznym Grand Prix Malezji. W tym sezonie Palmer ani razu nie dojechał na metę w punktach.
Dlatego już w czerwcu spekulowano, że dni Palmera w Renault są policzone. Początkowo na fotel brytyjskiego kierowcy czyhał Robert Kubica, następnie w orbicie zainteresowań Francuzów pojawił się Carlos Sainz. Ostatecznie to Hiszpan zajmie miejsce Palmera w Renault. Brytyjczyk zakończy jednak sezon za kierownicą modelu R. S. 17.
Nie oznacza to jednak, że Palmer na pewno pożegna się z F1. Brytyjczyk aspiruje do roli kierowcy w Williamsie. Nie jest bez szans, bo spełnia warunek wieku. Ma ukończone 25 lat, więc mógłby promować markę Martini, która jest głównym sponsorem ekipy z Grove. Na dodatek ma mocne wsparcie finansowe ojca, więc byłby w stanie płacić za swoje starty.
Rewelacje podane przez Radio BBC potwierdził też Ted Kravitz. - Jest trochę wolnych miejsc. Palmer może trafić do Williamsa, bo zanosi się na to, że Massa ponownie zakończy karierę. Oceniam szanse Palmera dość wysoko, choć musi stoczyć walkę o wolny fotel z Robertem Kubicą. Jest jeszcze opcja ze startami Paula di Resty w Williamsie - stwierdził brytyjski dziennikarz.
Tymczasem w piątek menedżerem Kubicy został Nico Rosberg. Aktualny mistrz świata startował w Williamsie w sezonach 2006-2009 i ma pomóc Polakowi w znalezieniu zespołu na sezon 2018. Zanosi się zatem, że Kubica i Palmer stoczą pojedynek o miejsce w samochodzie. Tyle, że nie będzie to Renault, a Williams.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zachęca do ratowania życia