Grand Prix Singapuru już jakiś czas temu zostało uznane za największy sprawdzian dla Scuderii Ferrari. Weekend w Azji nie rozpoczął się jednak dla nich najlepiej. W piątkowych treningach zmagali się z balansem samochodu. Wszyscy liczyli, że w trzecim treningu Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen zanotują spory progres, jednak tak się nie stało. Dopiero w trzeciej, finałowej części kwalifikacji coś zaiskrzyło. Czterokrotny mistrz świata pokonał dominujący dotychczas duet Red Bulla i zapewnił sobie upragnione pole position.
- Wczoraj się nie uśmiechałem, dziś już tak - wyznał czterokrotny mistrz świata. - Kiedy należysz do zespołu, musicie wierzyć w siebie nawzajem. Piątek w naszym wykonaniu był skomplikowany, ale ekipa pracowała przez całą noc. Położyli się spać dopiero w okolicach śniadania i jestem im za to wdzięczny. W tym samym czasie Charles Leclerc pracował w fabryce w symulatorze, a pozostali analizowali dane.
- Wczoraj nie byliśmy wystarczająco konkurencyjni i brakowało nam odpowiedzi na wiele pytań. Na początku kwalifikacji myślałem tylko o wykonaniu mojej pracy. Potem w Q3 zaatakowałem i jestem bardzo szczęśliwy, że się udało.
Niemiec ujawnił, że nie był pewny swojego wyniku po tym, jak lewe tylne koło jego samochodu dotknęło ściany. - Na moim ostatnim okrążeniu miałem trochę szczęścia, ponieważ dosyć mocno otarłem się o ścianę. W zasadzie nie było to małe muśnięcie, a uderzenie. Pomyślałem wtedy, że muszę kontynuować jazdę. Wszystko było w porządku dopóki nie zbliżyłem się do ostatniego zakrętu, gdzie pojawiły się ogromne wibracje. Na szczęście przede mną był jeszcze tylko jeden skręt.
ZOBACZ WIDEO Gabriela Doba o podróżach męża: Emocje? Zawsze jest trudno. Nie da się tego nauczyć
30-latek wydaje się być spokojny przed niedzielnym Grand Prix. Dopiero z piątej lokaty wystartuje jego największy rywal - Lewis Hamilton. Jeżeli obaj dojadą w takiej kolejności jak na starcie, to Vettel odzyska fotel lidera w klasyfikacji generalnej i będzie prowadził ze znaczącą przewagą.
- Przed nami długi wyścig i wiele może się zdarzyć. Jestem jednak pewny swego. Co z innymi? Max startuje obok mnie, więc przypuszczam, że to z nim będę się ścigał w pierwszej kolejności. Potem będą inni i w zasadzie się tym nie przejmuję. Musimy się skupić na sobie - zakończył