Williams szuka środków na testy Roberta Kubicy. Polska firma mogłaby na tym zyskać

East News / Tomasz Jastrzębowski/Foto Olimpik / Na zdjęciu: Robert Kubica
East News / Tomasz Jastrzębowski/Foto Olimpik / Na zdjęciu: Robert Kubica

Williams oficjalnie potwierdził zainteresowanie Robertem Kubicą. Zespół nadal jednak szuka środków na opłacenie testów Polaka, do których mogłoby dojść w październiku.

W tym artykule dowiesz się o:

Obecnie na krótkiej liście Williamsa na sezon 2018 są trzy nazwiska - Felipe Massa, Paul di Resta oraz Robert Kubica. W przypadku Polaka konieczne mogą być dodatkowe testy, w trakcie których szefowie zespołu z Grove oceniliby, czy kontuzjowana prawa ręka przeszkadza 32-latkowi w jeździe.

Według informacji Marka Hughesa z "Motorsport Magazine", Williams szuka sposobu na sfinansowanie testów. Pierwotny plan zakładał, że Kubica wsiądzie za kierownicę samochodu na torze Suzuka przy okazji próbnych jazd Lance'a Strolla. Tak się jednak nie stało, bo rodzina Kanadyjczyka, która opłaca program testów, chciała mieć pojazd do swojej dyspozycji.

Zdaniem zachodnich mediów, nadal możliwa jest opcja, że jedna z polskich firm paliwowych opłaci testy Kubicy. Jedyną możliwą opcją 32-latka jest grupa Lotos. To ona wspierała go podczas startów w WRC. Koszty związane z testami to kilkaset tysięcy euro.

Inaczej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o długofalową współpracę. Gdy w Williamsie startował Pastor Maldonado, wenezuelskie PDVSA wpłacało do budżetu nawet 45 mln funtów. Ostatnio zespół z Grove współpracował też z brazylijskim Petrobrasem, co wiąże się ze startami Massy w tym zespole. Kontrakt wygasł przed tym sezonem, bo Massa miał opuścić Williamsa. W F1 obecne są też takie marki jak Castrol, za którym stoi koncern BP czy też Mobil One.

ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest

- Zaangażowanie gdańskiego koncernu w promocję, któregoś z zespołów F1 byłoby z pewnością śmiałym ruchem ze strony marketerów. Czy zwiększyłaby się świadomość marki, która to pośrednio wpłynęłaby na większą sprzedaż produktów z grupy Lotos? W Polsce Lotos cieszy się dużą rozpoznawalnością. Pojawienie się marki w międzynarodowym "towarzystwie" tylko ugruntowałoby jej pozycję - twierdzi Olga Piech, ekspert ds. marketingu z jednej z polskich agencji.

Przy zaangażowaniu tak ogromnych środków finansowych, jakie firmy paliwowe płacą zespołom F1, nie należy oczekiwać ich zwrotu. - Trudno mówić w kontekście tego działania o realnych korzyściach tu i teraz. To inwestycja w przyszłość. A jak przeważnie jest w takich przypadkach, nigdy nie wiemy, jakie nastroje konsumenckie przyniesie, tutaj: stopień zainteresowania F1. Oczywiście istnieje szansa, że marka, która już prowadzi istotne działania eksportowe, stałaby się bardziej rozpoznawalna w oczach potencjalnych kupców zza granicy. Przekaz byłby prosty. Mamy świetnego polskiego kierowcę i dobry polski koncern - dodaje Piech.

W kontekście Williamsa sporo mówi się też o Martini. Producent alkoholi jest tytularnym sponsorem zespołu i preferuje, aby jeden z kierowców miał skończone 25 lat. Wtedy mógłby on w pełni występować w materiałach promocyjnych Martini we wszystkich krajach świata. Atutem Kubicy w tym przypadku może być Nico Rosberg. Aktualny mistrz świata F1 został jednym z menedżerów Kubicy i mógłby pełnić rolę ambasadora Martini. Zdaniem Piech, byłby w tym bardziej autentyczny niż Kubica. Polak od wielu lat jest zadeklarowanym abstynentem.

- Osobiście uważam, że wizerunek Kubicy delektującego się Martini byłby nie tylko nieautentyczny, ale też mógłby wprowadzić pewien niesmak. Fani Roberta wiedzą, że stroni on od alkoholu. Dodatkowo w Polsce w kodeksach niektórych brandów alkoholowych istnieje zastrzeżenie dotyczące niełączenia marki z motoryzacją. Dodatkowo w Polsce niestety nadal borykamy się z problemem w percepcji alkoholu. Niestety wciąż pokutuje wizerunek "picia", nie zaś "degustowania". Jak wiadomo, Martini, jak inne marki alkoholowe zawsze może sponsorować pewne inicjatywy, na przykładzie F1 łącząc w podświadomości grupy docelowej swoją markę z dosyć prestiżowym i męskim sportem - kończy Piech.

Źródło artykułu: