W 1994 roku na torze Imola doszło do fatalnego wypadku, w wyniku którego zginął Ayrton Senna. Brazylijczyk w trakcie swojej kariery zapracował na status jednej z legend Formuły 1. Zdobył trzy tytuły mistrza świata, miał na swoim koncie 65. pole position.
W tej sytuacji spora część kierowców w kraju kawy dorastała w nadziei, że będzie następcą Senny. Tak było m. in. z Felipe Massą. Kierowca Williamsa ma jednak w pamięci jedno niemiłe zdarzenie związane ze swoim idolem. - Pewnego dnia spotkałem się z Senną w klubie w Ilhabeli (miasto w Brazylii - dop. aut.). Poprosiłem go o autograf i odmówił mi! To pozostało w mojej pamięci aż do dzisiaj. Stałem tam z małą karteczką, z długopisem w ręku, obok było dwóch moich przyjaciół. Byliśmy małymi dziećmi i przeżyliśmy szok. Rozumiem go, bo wiem, że czasem był prześladowany przez tłumy - powiedział Massa w brazylijskim magazynie "VIP".
36-latek, pomimo traumatycznego przeżycia, nie przestał kibicować Sennie. Z tego incydentu wyciągnął jednak wniosek. - Jeśli tylko jakieś dziecko poprosiło mnie o autograf lub zdjęcie, to nigdy nie odmówiłem. To była dla mnie lekcja. Nic się nie zmieniło jednak w kwestii kibicowania Sennie - dodał.
Massa jest obecnie jedynym reprezentantem Brazylii w F1. Biorąc pod uwagę, że kierowca Williamsa zakończy karierę po sezonie 2017, w stawce po raz pierwszy od ponad 40 lat zabraknie zawodnika z tego kraju.
ZOBACZ WIDEO Jakub Błaszczykowski: Życzymy Robertowi szybkiego powrotu do zdrowia