Lewis Hamilton w kończącym się sezonie Formuły 1 wywalczył swój czwarty tytuł mistrza świata. Brytyjska prasa twierdzi, że z tego powodu zawodnik mocno podniesie swoje wymagania w kwestii wysokości nowego kontraktu. Zdaniem "Daily Mail", Hamilton będzie chciał zarabiać nawet 60 milionów dolarów rocznie.
W Mercedesie panuje przekonanie, że 32-latek wciąż powinien pełnić rolę lidera zespołu. Po fenomenalnym sezonie, pozostania Hamiltona chcą najważniejsi ludzie w stajni z Brackley. - W tym roku Lewis wygrał mistrzostwo dla Mercedesa, to oczywiste - stwierdził Niki Lauda. - Według mnie Ferrari dysponowało w tym sezonie najlepszym pakietem samochód-silnik, a Red Bull pod koniec roku do nich dołączył. Lewis jeździł jednak jak nigdy, bezbłędnie, niczym Bóg i to on zapewnił nam tytuł - dodał Lauda.
Dyrektor wykonawczy teamu Toto Wolff nie ma wątpliwości, że Brytyjczyk powinien być liderem zespołem także po 2018 roku, gdy wygaśnie jego obecna umowa. - To największy kierowca wyścigowy z jakim miałem okazję pracować. Naprawdę zależy nam na tym, by z nami został - podkreślił.
W przyszłym sezonie rolę partnera zespołowego Hamitona pełnić będzie dalej Valtteri Bottas. Mercedes ma jednak wciąż na oku Maxa Verstappena, który kilka lat temu odrzucił ofertę Niemców i postanowił zadebiutować w F1 w barwach Red Bulla. - Max to najlepszy młody kierowca w Formule 1 jakiego kiedykolwiek widziałem, bez wątpienia - przyznał Lauda, który ma na koncie trzy tytuły mistrza świata. - Dziś mogę mu jedynie poradzić, by twardo stąpał po ziemi, bo ma tendencję do utraty kontroli nad sobą. Jeśli to opanuje, to może być jednym z największych kierowców jakich znała Formuła 1 - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Górnika Zabrze odpowiada Dariuszowi Mioduskiemu