Wyścig na torze Yas Marina Circuit po raz kolejny kończy sezon Formuły 1. Mistrz znany był już wcześniej, ale pomimo kolejnego tryumfu Mercedesa ten rok był inny niż poprzednie. Po raz pierwszy od kilku sezonów nie można było mówić o hegemonii jednego zespołu, po raz pierwszy od dawna Mercedes był autentycznie zagrożony, a kierowca zdobywający tytuł miał realną, mocną konkurencję spoza własnego teamu i to w postaci dwóch, a nie jednego zespołu. Taka sytuacja rok, czy dwa lata temu była nie do pomyślenia.
W niedzielę górą był Valtteri Bottas, który zdominował zarówno kwalifikacje jak i wyścig. Moim zdaniem Lewis Hamilton od momentu zdobycia tytułu jeździ dla samej przyjemności i nie ma tego specyficznego ostrza, tego zacięcia tych ostatnich decydujących 2 proc., które czyniły go w kluczowych momentach zawodnikiem tak trudnym do pokonania. Ale spokojnie, Hamilton wróci, już niedługo, raptem za kilka miesięcy.
A co nas czeka za kilka miesięcy? No cóż, kolejne zmiany chociaż nie w takim zakresie jak na początku aktualnego sezonu. Jeszcze bardziej restrykcyjnie traktowane będą ograniczenia dotyczące silników i całych jednostek napędowych. To konsekwencja przepisów, które weszły w życie dwa lata temu. Zejście z pięciu silników w 2016 roku, poprzez cztery w tym sezonie do trzech w 2018. Moim zdaniem jest to zdecydowanie zły kierunek. Jednostki napędowe są technologicznie ekstremalnie skomplikowane co bardzo negatywnie wpływa na koszty. Tak reklamowana od lat walka ze zbyt napompowanymi budżetami niektórych teamów, a co za tym idzie jawnie nierównymi szansami jest niestety w dużej mierze po prostu czystym PR-em bez pokrycia. Ograniczenia w ilości dopuszczonych silników jak i głównych podzespołów w skali sezonu i powiązany z tymi zapisami system kar również budzą bardzo mocne kontrowersje. Ilość kar zastosowanych w tym sezonie nie jest na pewno czymś pozytywnym i zauważalnie rozmywa element czystej, bezpośredniej rywalizacji.
Ciągłe roszady pod względem miejsc startowych są bowiem zupełnie niezwiązane z faktycznymi przewinieniami kierowcy czy poziomem ich jazdy, a jednak przy całej technologii ten sport powinien pozostać sportem, czyli rywalizacją zawodników. Pamiętajmy też, że w przyszłym roku liczba wyścigów będzie większa. Powraca bowiem GP Francji i to na przez niektórych już zapomnianym torze Le Castellet. Mamy zatem więcej startów i mniejszą liczbę dopuszczonych silników co potencjalnie może oznaczać zdecydowany wzrost kar.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niecodzienny film z Brodnicką. Atakował ją trener z kijem
[color=#000000]
[/color]
Nic zatem dziwnego, że tak jednoznaczny regulamin dzieli nie tylko kibiców, ale w takim samym stopniu przedstawicieli zespołów. Zupełnie inaczej bowiem wygląda podejście do tego typu kar takich teamów jak Ferrari czy Mercedes, a Renault. I jak na razie niestety wszystko idzie po myśli tych najbardziej utytułowanych stajni.
Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.